Spis treści
Wiślana Trasa Rowerowa
Wiślana Trasa Rowerowa to pomysł poprowadzenia szlaku rowerowego z Beskidów, aż nad samo Morze Bałtyckie. Łącznie około 1200 kilometrów znakowanej trasy. Dodajmy, że pomysł nie jest nowy, ponieważ powstał ponad 20 lat temu, w 1995 roku. Jego autorką była posłanka Grażyna Staniszewska. Jak można się domyślić, od planów do realizacji, w naszym kraju droga jest daleka i bynajmniej nie usłana różami. Dopiero 10 lat później, w 2005 roku, zlecono pierwsze stworzenie jakiejkolwiek strategii turystycznej dla projektu WTR. Dwa lata później gotowy był pierwszy odcinek – 200-kilometrowej trasy prowadzącej z Wisły do Jawiszowic. Kilka lat później (w roku 2014), doczekała się realizacji kolejna część, tym razem na północy kraju – odcinek kujawsko-pomorski. Trasa została poprowadzona zarówno po prawym, jak i lewym brzegu Wisły i po każdej ze stron ma ponad 200 kilometrów długości.
Przełomowym dniem, nie tylko dla Wiślanej Trasy Rowerowej, był 21 czerwca 2014 – wtedy to bowiem weszła w życie nowelizacja prawa wodnego, kodeksu wykroczeń oraz ustaw o drogach publicznych i gospodarce nieruchomościami, która znosiła karalność za jazdę na rowerze po wałach przeciwpożarowych i umożliwiła budowanie na nich tras rowerowych. Ponad rok później rozpoczęto prace nad małopolskim odcinkiem WTR, które w zasadzie trwają do dzisiaj. My postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda realizacja trasy pomiędzy Oświęcimiem a Krakowem.
Naszą wycieczkę rozpoczynamy w Oświęcimiu przy kładce dla rowerzystów i pieszych nad Sołą. Jeśli jednak nie śpieszy Wam się przesadnie, przed wyruszeniem w drogę polecam podjechać kawałek za kładkę i odwiedzić całkiem ładny rynek w Oświęcimiu. Początek trasy od razu wita nas ładnymi znakami Wiślanej Trasy Rowerowej oraz Velo Metropolis. Wita nas również znienawidzona kostka Bauma. Na nasze szczęście kończy się ona wraz z mijanymi przez nas blokowiskami, około 3 kilometrów od startu. Pierwsze wrażenia są naprawdę znakomite – dobrej jakości ścieżka asfaltowa, zupełnie odseparowana od ruchu samochodowego czy pieszych (choć zdarzali się czasem spacerowicze lub rolkarze). Momentami czułem wręcz dumę, że również w Polsce można zrealizować trasy rowerowe na iście europejskim poziomie. Jednak im bliżej do celu naszej trasy, entuzjazm coraz bardziej słabł…
Jaki jest więc przejechany przez nas odcinek WTR? Bardzo różny.
Nawierzchnia
Trzeba uczciwie powiedzieć, że zdecydowana większość pokonanej przez nas trasy miała świetną asfaltową nawierzchnię. Z racji swojej specyfiki, duża część ścieżki biegnie wałami przeciwpowodziowymi wzdłuż Wisły. Odcinki te są zdecydowanie najbardziej komfortowe – odseparowane od samochodów i pieszych, z równą nawierzchnią i przyzwoitą szerokością pozwalająca przemieszczać się wygodnie i szybko.
Prócz asfaltu jedziemy też fragmentami szutrowymi. Większość z nich jest na tyle dobrze przygotowana, że nawet jazda na typowo turystycznym rowerze nie jest uciążliwa. Zalecam jednak czujność, bo czasem dobrze ubity szuter zmienia się, mówiąc kolokwialnie, w drogę wysypaną kamieniami. W takich miejscach łatwo o wywrotkę.
Co jakiś czas trasa biegnie mało ruchliwymi drogami lokalnymi. Tam nawierzchnia jest również całkiem komfortowa, choć nie zawsze. Najgorzej przygotowanym, pod każdym względem, odcinkiem jest fragment między kładką nad rzeką Skawinką i Tyńcem. W pewnym momencie skończył się asfalt i zaczęła się wąska, na kilka centymetrów, ścieżka prowadząca wałem. Zniknęły oznaczenia. Teren zaczął bardziej przypominać trasy MTB niż ogólnodostępną ścieżkę rowerową. Niestety Kraków niespecjalnie spieszy się z realizacją trasy na swoich terenach. Szkoda! Jest to bardzo słaba wizytówka dla miasta! Aktualnie1)4 maja 20210 wały w okolicach Tyńca są całkowicie zamknięty. Trwa tam bowiem remont, a objazd w ramach WTR sugerowany jest po drogach lokalnych ul. Kolną, Promową, Bogucianką i Tyniecką. Za chwilę powita nas piękne Opactwo Benedyktynów w Tyńcu.
Pierwsze 30 kilometrów trasy, do Miejsca Odpoczynku Rowerzysty Rozkochów możliwe jest do przejechania komfortowo na rowerze szosowym. Dalsza część trasy w kierunku Krakowa jest bardziej poszatkowana odcinkami szutrowymi, więc bez objazdów okolicznymi drogami lokalnymi się nie obejdzie.
Oznaczenia
Większość trasy oznaczona jest bardzo dobrze – nie sposób się zgubić. Przez około 70 kilometrów prowadziły nas charakterystyczne pomarańczowe tabliczki, które już z daleka były bardzo widoczne (szczególnie po zmroku, gdyż są jednym wielkim elementem odblaskowym). Niestety wraz z nawierzchnią dobrej jakości na wspomnianej wcześniej kładce nieopodal Tyńca, skończyły się również oznaczenia. Musieliśmy jechać na przeczucie, posiłkować się wcześniej ściągniętymi z sieci mapami i pytać ludzi o drogę. Z tego, co zauważyliśmy – nie byliśmy jedyni. Przyzwyczajono nas do pewnego standardu znakowania, który nagle dramatycznie się zmienił. W końcu ponownie pojawiły się tabliczki z symbolem WTR. Są już w innym kolorze, zdewastowane, mało czytelne. Krakowie – co z Tobą? Przynajmniej te oznakowanie poprawcie!
Muszę jeszcze zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć. Po pierwsze brak informacji o odległości od kolejnych miejscowości czy też ważnych punktów na mapie. Na całej 85-kilometrowej trasie widziałem dosłownie dwie takie tabliczki. Po drugie przydatna byłaby informacja o najbliższym sklepie lub atrakcjach turystycznych. Gdyby nie zegarek z GPS-em, zupełnie nie wiedziałbym, w jakim miejscu się znajduję i jak daleko jeszcze do celu.
Bardziej irytujące jednak były tabliczki informujące o nie istniejących jeszcze MOR-ach (Miejscach Obsługi Rowerzysty). Mijaliśmy je wielokrotnie. Początkowo nastawialiśmy się, że zrobimy w tych miejscach, przerwę na odpoczynek. Kiedy jednak dojeżdżaliśmy do punktu, w którym powinien być MOR – okazało się, że go nie ma. Jeśli już muszą wisieć te tabliczki, to warto byłoby je zakleić jakimiś taśmami, tak aby nie wprowadzały podróżnych w błąd. Najzabawniejsze jest to, że według stron VeloMałopolska – miejsca te miały być zrealizowane w maju 2018. Jak widać, sił wystarczyło na razie tylko na tabliczki.
MOR-y i infrastruktura wokół trasy
Jak już wspomniałem – na całej długości trasy Oświęcim-Kraków nie stworzono, do tej pory, żadnego miejsca, w którym można by odpocząć. Na szczęście, przy okazji innego projektu rowerowego (Skarby blisko Krakowa), wybudowano wiaty przystankowe, które pokrywają się z trasą WTR. Dzięki temu w jednym miejscu mogliśmy odpocząć w cieniu! Praktycznie cała trasa biegnie odsłoniętymi terenami, co podczas słonecznych dni może być wyczerpujące. Co więcej, przez pierwsze 40 kilometrów w pobliżu trasy nie znajdziemy żadnego sklepu! Konieczne jest zatem zaopatrzenie się w odpowiednią ilość płynów. To wszystko w połączeniu z brakiem oznaczeń dotyczących infrastruktury może prowadzić do dość niebezpiecznych sytuacji. Gdybym na blogu Znajkraj nie przeczytał wpisu Szymona o WTR – moja wycieczka mogłaby skończyć się szukaniem wodopoju po okolicznych wioskach.
Czy warto?
Cieszę się, że tego typu projekty powstają w kraju. Wszyscy miłośnicy rowerów zdecydowanie powinni je odwiedzać! Szkoda, że nie obyło się bez niedoróbek, które na końcu pozostawiają delikatny niesmak. Oczywiście można powiedzieć „cieszmy się, że w ogóle coś jest robione”. Oczywiście cieszę się, ale chciałbym kiedyś doczekać czasów, kiedy coś zostanie zrealizowane dobrze od początku do końca. Potencjał jest ogromny, zainteresowanie jak widać po ruchu na trasie – również. Wykorzystajmy to!
Zobacz również naszą wycieczkę z Chałupek do Ostrawy!
Przypisy
↑1 | 4 maja 20210 |
---|
Wow , jak super! Taka wyprawa rowerowa daje niesamowitą satysfakcję. Koniecznie muszę wypróbować tę trasę, bo jeszcze nie miałam okazji 🙂
Koniecznie! Dobra infrastruktura rowerowa to w Polsce nadal rzadkość, także warto korzystać 🙂 Mimo, że jak wspomniałem – są pewne niedoróbki 🙂
Pingback: Blogowe podsumowanie roku 2018 | 80dni.pl