Saksonia to jeden z trzech niemieckich krajów związkowych, który położony jest bezpośrednio przy polskiej granicy. To między innymi w Saksonii położone jest Görlitz, które przed rokiem 1945 było wraz z polskim Zgorzelcem jednym miastem. O tym niezwykle bogatym w zabytki miejscu, możecie przeczytać w moim tekście pt. „Görlitz – miasto zabytek”. Tym razem jednak ominiemy Görlitz i udamy się do serca samej Saksonii. Tam bowiem nad rzeką Łabą (niem. Elba) rozciąga się prawdziwy rowerowy raj. Po kilku latach udało mi się nareszcie odwiedzić te rejony w innym okresie niż zimowy.
Początkowo planowałem dotrzeć na miejsce pociągiem. Jednak analizując połączenia z Katowic do Drezna, uznałem, że będzie to wysoce nieopłacalne i czasochłonne. Wymagałoby przynajmniej dwóch przesiadek, trwałoby sporo czasu i kosztowało prawdopodobnie więcej, niż dojazd samochodem. Dlatego zapakowałem rower do mojej Kijanki i udałem się 450 kilometrów na zachód. Cała podróż odbywała się autostradami, dlatego na pokonanie trasy wystarczyło około pięciu godzin. Odcinek pomiędzy Gliwicami a Wrocławiem jest płatny i jego cena wynosi około 17 złotych. Autostrady na terenie Republiki Federalnej Niemiec są bezpłatne dla samochodów osobowych. Warto rozważyć podróż w dni wolne od pracy, gdyż wtedy ilość samochodów ciężarowych na drogach jest nieporównywalnie mniejsza.
Na swoją bazę wypadową wybrałem Drezno – stolicę Saksonii. Powodów ku temu było kilka. Zależało mi przede wszystkim na tym, aby po całodniowej wycieczce, móc nacieszyć się jeszcze tętniącym życiem miastem. Dlatego wróciłem do odwiedzone już kiedyś hostelu Kangaroo-Stop, który będzie doskonałym wyborem nie tylko dla tradycyjnych turystów, ale również miłośników rowerów. Warto dodać, że wyborem dosyć budżetowym jak na Niemicy, za 4 noce w pokoju czteroosobowym zapłaciłem około 80 euro. Hostel nie jest wyposażony w żadne wodotryski, ale ma wszystko, czego potrzeba backpackersom. Goście do dyspozycji mają bardzo czyste i komfortowe sanitariaty, strefę socjalną z kanapami (a nawet hamakami!) oraz w pełni wyposażoną kuchnię. Dla mnie bardzo istotną kwestią był również bezpłatny parking. A to już naprawdę poważny argument, dla osoby, która dociera na miejsce samochodem. Hostel położony jest w dzielnicy Neustadt, zaraz obok dworca kolejowego o tej samej nazwie.
Głównym powodem odwiedzania Saksonii przez rowerzystów jest przede wszystkim Elberadweg, czyli Trasa Rowerowa wzdłuż rzeki Łaby. Przez tereny Saksonii prowadzi bowiem 170-kilometrowy odcinek, tej prawie 1300-kilometrowej trasy.
Stolica Saksonii to miasto, które wyjątkowo ucierpiało w trakcie II Wojny Światowej. Duża jego część została zniszczona w wyniku słynnego Bombardowania Drezna w lutym 1945 roku. Wtedy to naloty dywanowe przeprowadzone przez lotnictwo Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, doszczętnie zniszczyły obszar o powierzchni prawie 40 kilometrów kwadratowych. Miasto z racji swojego położenia z dala od wojennych frontów całkowicie pozbawione było obrony przeciwlotniczej. Według ostatnich danych przedstawionych przez komisję badającą liczbę ofiar nalotów – w ciągu dwóch dni w Dreźnie zginęło do 25 tysięcy osób. Po wojnie miasto dostało się pod wpływy radzieckiej strefy okupacyjnej, aby po kilku lat zostać włączone w utworzoną Niemiecką Republikę Demokratyczną. W tym czasie wyburzono wiele starych budynków, które to wiele lat następnie czekały na rekonstrukcję. W wielu miejscach jednak oryginalna tkanka miejska nie została odbudowana, a jej miejsce zastąpiły budynki w stylu socrealistycznym. Znajdziemy tutaj więc piękną historyczną zabudowę (w dużej mierze zrekonstruowaną) poprzecinaną charakterystyczną estetyką krajów socjalistycznych.
Nie tylko zresztą na skrajne różne style architektoniczne trafimy w Dreźnie. Tutaj bowiem z jednej strony mamy mocno lewicową i anarchistyczną dzielnicę Neustadt. Z drugiej natomiast to właśnie w Dreźnie powstała i ma swoją siedzibę PEGIDA – Patriotische Europäer gegen die Islamisierung des Abendlandes. Uznawane za skrajnie prawicowe stowarzyszenie, działające na rzecz powstrzymania rzekomej islamizacji Europy. W każdy poniedziałek odbywa się marsz PEGIDY, który przyciąga również lokalne grupy antyfaszystowskie i lewicowe bojówki. Dla wielu osób będzie to uprzykrzenie popołudniowej kawy w lokalnej kawiarni. Ja wybrałem się na to wydarzenie, gdyż niewątpliwie wpisuje się w pewien nurt codzienności drezdeńczyków.
O zabytkach Drezna należałoby napisać całkowicie osobny artykuł, gdyż miasto ma swoim gościom bardzo wiele do zaoferowania. Można tu spędzić kilka dni i nadal nie zobaczyć wszystkiego. Poniżej przedstawiam Wam listę moim zdaniem wartych polecenia punktów turystycznych w Dreźnie. Tych bardzo typowych, jak i mniej popularnych.
Opowiedzieliśmy sobie trochę o naszej bazie wypadowej, pora przejść do sprawy najważniejszej – czyli do tras i infrastruktury rowerowej w Saksonii. Samo Drezno jest niezwykle prorowerowym miastem. Dziesiątki, a czasem setki rowerów pod sklepami, dworcami, czy knajpami świadczy o tym, iż Drezdeńczycy traktują rower jako pełnoprawny środek transportu, a nie jedynie rekreację. Infrastruktura rowerowa w mieście jest bardzo przemyślana i sam ani razu nie skorzystałem z samochodu na miejscu. Większość głównych dróg ma wydzielone pasy dla rowerów, wszystkie drogi rowerowe nie prowadzą donikąd, tylko zawsze są odpowiednio włączane do ruchu. A olbrzymia część chodników to po prostu Ciągi Pieszo-Rowerowe, co powoduje, że praktycznie nigdzie nie ma nakazu jeżdżenia drogą wśród samochodów. W Polsce CPR-y są bardzo krytykowane i przedstawiane jako rozwiązanie bardzo niebezpieczne. W Dreźnie na chodniku potrafi zmieścić się pieszy, rowerzysta, rolkarz, a i osoba na wózku inwalidzkim. Jak widać, wszystko jest kwestią pewnej kultury i wzajemnego szacunku. Mam nadzieję, że i my do tego dojrzejemy. Prócz sensownej i przemyślanej infrastruktury rowerowej, do używania dwóch kółek może zachęcać fakt, że duża część centrum Drezna to strefy wydzielone z ruchu samochodowego, albo przynajmniej z ruchem mocno ograniczonym. Od dzielnicy Neustad do głównego dworca kolejowego (Dresden Hauptbahnhof) dojdziemy w przeważającej większości deptakami.
Głównym powodem odwiedzania Saksonii przez rowerzystów jest przede wszystkim Elberadweg, czyli Trasa Rowerowa wzdłuż rzeki Łaby. Na turystów czeka tu bowiem niemal 170 kilometrów z tej liczącej w całości 1300 kilometrów trasy. Zaczyna się ona w miejscowości Schmilka koło Bad Schandau i kończy na drugim końcu landu Saksonia – w okolicach miejscowości Dommitzsch. To właśnie ta trasa przyciąga najwięcej rowerzystów i są ku temu powody. Przede wszystkim fantastyczna infrastruktura – wygodna i bezpieczna trasa sprawia, że na jednośladach spotkamy nie tylko zapalonych rowerzystów, ale i całe rodziny, dzieci czy osoby starsze. Wzdłuż trasy działają dziesiątki ogródków piwnych (niem. Biergarten), które gwarną atmosferą zachęcają do chwili odpoczynku przy złotym napoju. Gorzej sprawa ma się ze sklepami, szczególnie w niedzielę, gdyż podobnie jak aktualnie w Polsce – wszystkie są pozamykane (nie liczcie na sklepy podobnie do Żabki). Sam popełniłem błąd i nie zabrałem wystarczającej ilości płynów, a postoje w ogródkach czy restauracjach do najtańszych nie należą.
Oznaczenie trasy jest bardzo dobre, choć nie idealne. Znaków wskazujących kierunek nie brakuje i raczej trudno jest się tutaj zgubić. Kilkukrotnie jednak zdarzyła się sytuacje, gdzie informacje na temat odległość były sprzeczne. Najpierw widziałem tabliczkę np. „Dresden 10 km”, żeby po przejechaniu 500 metrów w kierunku Drezna, zobaczyć tabliczkę informującą, że pozostało jeszcze 12 kilometrów. To jednak mały problem i większość oznaczenia była wręcz wzorcowa.
Pierwsza wycieczka, jaką Wam polecam, to trasa rowerowa w kierunku wschodnim – aż do Saksońskiej Szwajcarii. Możemy ją pokonać w dwóch wariantach (a przynajmniej ja tak robiłem). Pierwszy z nich to przejazd z samego Drezna do Pirny i z powrotem (niecałe 50 kilometrów). Drugi wariant to połączenie podróży kolejowej i rowerowej. Na jednym z drezdeńskich dworców musimy wsiąść w pociąg w kierunku Bad Schandau. Koszt podróży wynosi 6,5 euro za osobę plus 3 euro za rower. Po dojechaniu do Bad Schandau kierujemy się w drogę powrotną do Drezna już na rowerze (około 50 kilometrów). Dzięki temu mamy możliwość zobaczyć nie tylko Pirnę, ale również część Saksońskiej Szwajcarii ze słynnym skalnym mostem na czele. Który wariant wybierzemy, zależy tylko i wyłącznie od nas.
Pirna to niespełna 40-tysięczne miasteczko położone dokładnie w połowie drogi między Dreznem a kurortem Bad Schandau. Już znad Łaby widać górujący nad miastem zamek Sonnenstein. Poniżej zamku znajduje się między innymi masywna budowla kościoła Miejskiego (wstęp „co łaska”) oraz uroczy rynek. I to rynek jest właśnie sercem Pirny. Tutaj w okolicznych kamienicach znajdziemy liczne restauracje i kawiarnie, na samym środku zaś ciekawy budynek ratusza. Na kartach historii miasta zapisało się jednak również kilka czarnych zgłosek.
W trakcie II Wojny Światowej na terenie wspomnianego wcześniej zamku Sonnenstein naziści zamordowali około 15 tysięcy osób chorych psychicznie. Działał tam bowiem Tötungsanstalt Pirna-Sonnenstein, czyli w wolnym tłumaczeniu – Centrum Eutanazji Sonnestein. System uśmiercania „pacjentów” poprzez zagazowanie został w późniejszym okresie zaadoptowany również w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Co ciekawe, przed tymi tragicznymi wydarzeniami, placówka psychiatryczna mieszcząca się w Zamku Sonnestein była uznawana za jedną z najlepszych na świecie, ze względu na nowatorskie podejście do terapii.
Bad Schandau to najbardziej popularna miejscowość w okolicy Saksońskiej Szwajcarii. Samo miasteczko jest nieduże i tak naprawdę nie ma wiele do zaoferowania. Stacja kolejowa znajduje się po przeciwnej stronie centrum miejscowości. Samo serce kurortu to tak naprawdę niewielki ryneczek (niestety z częściowym ruchem miejskim), na którym znajdziemy fontannę oraz Kościół św. Jana. Do tego ostatniego warto wejść ze względu na ciekawy ołtarz oraz wyryte w kamieniu oznaczenia przypominające tragiczne powodzie, które nawiedzały Bad Schandau. Nie jest to jedyne miejsce, które przypomina o wysokiej wodzie w tej miejscowości. Na jednym z budynków ulicy Bergmannstraße, w pobliżu mostu na rzece Kirnitzsch, również zaznaczone, do jakiej wysokości sięgała woda. Ostatnia duża powódź miała miejsce kilkanaście lat temu.
Z Bad Schandau kursuje specjalny tramwaj, który z parku uzdrowiskowego dowozi co bardziej wygodnych turystów w głąb Saksońskiej Szwajcarii, do lokalnej atrakcji – Wodospadu Lichtenhainer. Charakterystyczny żółty wagonik jest popularną atrakcją turystyczną regiony, rowerzyści jednak mogą pokonać 8-kilometrową trasę na własnych dwóch kółkach. Jeśli natomiast szukacie dobrego miejsca widokowego położonego nad miasteczkiem, dobrym pomysłem może być wyjechanie zabytkową windą na górującą nad Bad Schandau 50-metrową wieżę widokową.
Jednym z najbardziej ikonicznych miejsc w Saksońskiej Szwajcarii jest Bastei. Ten zespół strzelistych formacji skalnych, wśród których wybudowano skalny most, jest od lat znakiem rozpoznawczym tych okolic, a jego fotografie znajdziemy w praktycznie wszystkich materiałach promocyjnych i turystycznych. Sława ta jest całkowicie słuszna, bo miejsce to robi niesamowite wrażenie i jeśli tylko nie przerażają Was duże ilości turystów – musicie je odwiedzić. Dodatkowo z góry rozpościera się wspaniały widok na dolinę Łaby i trasy rowerowe, którymi jeszcze chwilę wcześniej podróżowaliśmy.
Do słynnego mostu można dotrzeć na dwa sposoby. Pierwszą opcją, którą ja wybrałem, jest dotarcie do miejscowości Kurort Rathen, zostawienie w niej roweru, a następnie około 30-minutowa wędrówka górskim szlakiem aż do samego Bastei. Jadąc rowerem po południowej stronie Łaby, będziemy zmuszeni z przepłynięcia rzeki promem – koszt około 3 euro (w tym rower). Druga opcja to dojechanie drogą od strony miejscowości Lohmen. W ten sposób docieramy od przeciwnej strony i możemy podjechać na rowerze, aż do kompleksu restauracji znajdujących się obok słynnego kamiennego mostu.
Dwa lata temu miałem przyjemność podróżować na rowerze po winnych szlakach rowerowych na Południowych Morawach w Republice Czeskiej. Czas ten wspominam wyjątkowo przyjemnie, przejażdżki między winnicami, urozmaicane przerwami na próbowanie lokalnego wina to doskonały pomysł na spędzenie czasu. Nie ukrywam zatem, że jednym z moich głównych celów w trakcie pobytu w Saksonii, było posmakowanie liczącej 850 lat tradycji wytwarzania wina nad Łabą.
Nie trzeba nawet wyjeżdżać z Drezna, gdyż winnice napotkamy, kierując się w stronę Pirny, pomiędzy centrum miasta a dzielnicą Loschwitz. Pięknie prezentują się z przeciwnej strony Łaby, ale przejażdżka pod samymi winnicami, daje szansę na degustację w jednym z wielu ogródków winnych.
Saksoński Szlak Winny ciągnie się praktycznie od Pirny, aż za Miśnię. Jednak najbardziej popularnym i wartym odwiedzenia jest rejon miasteczka Radebeul. Jest ono oddalone od centrum Drezna zaledwie o kilka kilometrów, a zapewnia wiele ciekawych punktów wartych odwiedzenia. Centrum Radebeul raczej nikogo nie zainteresuje. Chyba że miłośników Karola Maya – niemieckiego powieściopisarza, autora niezwykle popularnych opowieści o dzikim zachodzie.
W mieście działa bowiem muzeum mu poświęcone, co na pewno będzie nie lada gratką dla miłośników Old Shatterhanda oraz Winnetou. Mnie jednak zdecydowanie bardziej interesowało w tym momencie wino. Szlak, którym jechałem, piął się coraz bardziej do góry. Widziane wcześniej z daleka winorośle, nagle zaczęły pojawiać się zaraz obok drogi. Zabudowa jakby się zmieniła, na drodze pojawił się bruk i liczne knajpki z winami. To nie jest tanie, bo za lampkę przyjdzie nam zapłacić co najmniej 5 euro. Warto jednak, szczególnie gdy znajdziemy ogródek z pięknym widokiem (co nie jest trudne).
Najpopularniejszą atrakcją okolicy jest z pewnością pochodzący z lat dwudziestych XVII wieku Pałac Wackerbarth i otaczające go winnice. Jest to doskonałe miejsce, na krótką przerwę w pięknej scenerii barokowego ogrodu i wspaniałych wzgórz winnych. Na miejscu serwowane jest zarówno wino (a jakże!), jak i szampan, z którego słynie okolica. Dodatkowo można kupić również coś na ząb – między innym klasyczne saksońskie bratwursty w bułce (3 euro). Niegdyś pałac położony u zboczy winnych wzgórz Radebeul, słynął z hucznych imprez wyprawianych przez saksoński dwór. I dotąd odbywają się tu liczne imprezy, na których pija się oczywiście lokalne, jakże wyśmienite wino!
Meißen, czyli po polsku Miśnia, znana jest na całym świecie przede wszystkim ze słynnej fabryki porcelany. Porcelany, która produkowana jest do dzisiaj. Na wszystkich jej miłośników oraz turystów zainteresowanych procesem wytwarzania czeka Muzeum Porcelany przy miśnieńskiej fabryce. Co ciekawe, powstała ona z inicjatywy króla Polski Augusta II Mocnego, co zresztą miało swoje odzwierciedlenie w nazwie – Königlich-Polnische und Kurfürstlich-Sächsische Porzellan-Manufaktur, czyli Królewsko-Polska i Elektorsko-Saska Manufaktura Porcelany.
Wyroby porcelanowe z Miśni można kupić oczywiście do dnia dzisiejsze w ponad 300 sklepach firmowych w 30 krajach na świecie. Ceny jednak nie są niskie i za zwykły kubek przyjdzie nam zapłacić około 70 euro. Ja na zwiedzanie jednak nie miałem czasu (fabryka znajduje się trochę poza starym miastem) ani siły, dlatego udałem się bezpośrednio w stronę pozostałych atrakcji – czyli klimatycznej średniowiecznej starówki i górującej nad miastem katedry. Wjazd pod katedrę na rowerze nie należy do najłatwiejszych, dlatego zalecam zostawienie roweru przy ryneczku – będzie wygodniej.
Po krótkiej wspinaczce docieramy do zabytkowej bramy miejskiej, przez którą przechodzimy na plac katedralny. Naszym oczom ukaże się imponujących rozmiarów katedra św. Jana i św. Donata. Jest to luterańska świątynia utrzymana w stylu gotyckim. Budowę kościoła rozpoczęto w połowie XIII wieku, lecz już wcześniej w tym miejscu znajdowały się mniejsze świątynie – pierwsza powstała już w roku 968. Na wzgórzu prócz katedry znajduje się również zamek Albrechtsburg.
Oddalając się od głównych szlaków rowerowych nad Łabą w kierunku północy, dotrzemy do miasteczka Moritzburg. Jadąc z Drezna, trasa nie będzie już tak wygodna, a niektóre odcinki poprowadzone będą po bardziej wymagających ścieżkach leśnych. W niespełna 10-tysięcznej miejscowości (która sama w sobie nie jest ciekawa) znajduje się przepiękny barokowy pałac na wodzie. Początkowo wybudowany jako pałacyk myśliwski, ostatecznie został przebudowany, aby móc pełnić funkcję letniej rezydencji Augusta II Mocnego. Warto przespacerować się naokoło jeziora otaczającego Pałac, gdyż z daleka robi równie wielkie wrażenie.
W odległości około 1,5 kilometra od głównego pałacu, znajduje się Pałacyk Bażanci, tzw. Bażanciarnia. Za czasów istnienia Księstwa Saskiego znajdowała się tutaj między innymi kuchnia oraz kwatery dla służby. Przy pobliskim jeziorze, na niewielkim cyplu znajdziemy budynek co najmniej zaskakujący – mianowicie latarnię morską. Jest to jedyny tego typu budynek w Saksonii (co raczej nie powinno dziwić). Ówczesnym władcom latarnia urozmaicała przejażdżki nad jeziorem oraz innego typu rozrywki. Jednymi z nich były inscenizacje historyczne, w których brały udział nawet fregaty książęce.
Z Moritzburga miałem w planach pojechać do Radeberga, aby zobaczyć popularny w regionie browar Radeberger. Niestety, musiałem obejść się smakiem, gdyż ostatecznie wylądowałem w miejscowości o nazwie Radeburg. Jak się okazało – Radeburg i Radeberg znajduje się na tyle blisko siebie, że można popełnić fatalną pomyłkę, a na tyle daleko, żeby nie chciało już się jechać do właściwego celu. W tamtej chwili byłem na siebie zły, ale ostatecznie stwierdziłem, że przynajmniej będę miał się z czego śmiać na starość. Tak że pamiętajcie – RadebErg, nie RadebUrg! Jedna literka robi ogromną różnicę!
Przez tekst przewinęło się już kilka konkretnych porad praktycznych – od dojazdu samochodem, przez polecany dla rowerzystów nocleg. Prócz tego warto mieć świadomość, iż w niedzielę praktycznie wszystkie sklepy w Niemczech są zamknięte. Co prawda od pewnego czasu w Polsce mamy podobną sytuację, tam jednak nie znajdziemy sklepów typu „Żabka”, które udają placówki pocztowe, aby móc funkcjonować w dni wolne. Jeśli jednak potrzebujecie koniecznie zrobić zakupy w niedzielę, udajcie się na najbliższy dworzec kolejowy. Na większości z nich funkcjonują sklepy popularnych sieciówek (np. Lidl) – tak jest między innymi na dworcu głównym (Dresden Hauptbahnhof) oraz dworcu w dzielnicy Neustadt.
Kolejną ważną kwestią jest recykling. W Polsce na chwilę obecną tylko na niektóre rodzaje butelek pobierana jest kaucja zwrotna. W Niemczech ten proces poszedł dużo dalej i kaucję płacimy za każdą butelkę (również plastykowa!), jak i puszkę. Kaucja za butelkę plastikową oraz puszkę wynosi 0,25 euro (czyli ponad złotówkę!), szklane butelki 0,15 euro, a za butelki po piwie 0.08 euro. Dlatego pamiętajcie, aby nie wyrzucać butelek, ani puszek. Oddajemy je natomiast w specjalnych automatach znajdujących się przy supermarketach. Po wrzuceniu wszystkich butelek i puszek otrzymujemy specjalny paragon, który posłuży, albo jako zniżka przy najbliższych zakupach, albo umożliwi nam po prostu otrzymanie zwrotu pieniędzy za kaucję przy kasie. Planując przywiezienie do domu np. lokalnych piw, wybierzcie te w butelkach, gdyż kaucja za puszkę (której raczej nie odzyskacie przecież) jest wielokrotnie wyższa za szklaną butelkę. Jeśli macie ochotę na słodki napój, a nie chcecie wydawać pieniędzy na kaucję – kupcie go w kartonie, który nie jest obłożony kaucją.
Większość produktów w sklepach ma bardzo szeroki zakres cenowy – bez problemu wyżywimy się za kwoty podobne jak w Polsce, produkty lepszej jakości będą oczywiście odpowiednio droższe. Zdecydowanie drożej wychodzi jedzenie na mieście (i picie). Kufel piwa kosztuje z reguły od 4 do 5 euro, natomiast ceny wina zaczynają się od 5 euro za lampkę. W niektórych miejscach (szczególnie na Neustadt) pobierana jest kaucja za kufel, kiedy siadamy w ogródku piwnym. Wynika to zapewne z nader częstego wynoszenia szkła z lokali lub jego nagłego kontaktu z ziemią.
Ceny w restauracjach są bardzo różne. Za bratwursta w bułce przyjdzie nam zapłacić koło 3 euro, w podobnej cenie będzie falafel lub kebab. W lepszych pizzeriach za pizzę zapłacimy około 10 euro, tyle samo za na przykład ramen. Śniadanie na mieście może wyjść dość drogo, za jajka po benedyktyńsku z awokado, kawę i sok pomarańczowy zapłaciłem 15 euro. Dlatego, jeśli nastawiacie się na budżetową wycieczkę, szukając noclegu – sprawdźcie, czy dla gości dostępny będzie aneks kuchenny. Własnoręczne przygotowanie choćby części posiłków może zdecydowanie obniżyć koszta wyjazdu.
Saksonia dla każdego ma coś ciekawego do zaoferowania. Rowerzyści znajdują tutaj sieć wspaniałych tras, miłośnicy przyrody i górskich wędrówek – około 400 kilometrów szlaków pieszych, a fani tradycyjnej turystyki kawałek ciekawej historii zaklętej w klimatycznych miasteczkach. Bliskość polskiej granicy sprawia, że jest to ciekawy pomysł na choćby kilkudniowy wyjazd, szczególnie w dobie panującego koronawirusa. Zawsze łatwiej zmienić plany, kiedy nie jesteśmy uzależnienie od transportu lotniczego. Z całym sercem polecam krainę nad Łabą, a sam mam nadzieję, że prędko do niej powrócę!
A na koniec jeszcze kilka dodatkowych zdjęć z saksońskich szlaków i miasteczek
Paryż ma swoją wieżę Eiffla, Nowy Jork Statuę Wolności, a stolica Tajwanu pochwalić może się…
Z każdym rokiem zimy w naszej części Europy są coraz bardziej nieprzewidywalne. Nagły atak zimy…
Góry Stołowe kojarzone są przede wszystkim z jednym z najbardziej charakterystycznych szczytów w Polsce –…
Dolomity to góry niezwykłe, które swoim specyficznym wyglądem robią wrażenie chyba na każdym. Mimo że…
Galeria z trochę losowymi zdjęciami z krótkiego pobytu na Cyprze. Tak w ramach nadrabiania jakichkolwiek…
Trasy narciarstwa biegowego w Jakuszycach są wyjątkowe pod wieloma względami. Specyficzny mikroklimat zapewnia dobre warunki…
View Comments
Jak ja uwielbiam czytać/oglądać takie recenzje - to jest dla mnie jedna z większych przyjemności. Tym bardziej, że sam teraz się podleczam z kontuzji :)
Dziękuję za miłe słowa! Takie komentarze utwierdzają mnie w tym, że warto poświęcać temu czas :)
Bardzo fajne zdjęcia i opisy. Muszę się wybrać w okolice Drezna na rower :)
Dzięki! Zdecydowanie warto! W dobie pandemii bliska odległość od granicy i możliwość wygodnego dotarcia samochodem, jest niezaprzeczalnym plusem :)
Jak byłem w Dreźnie kilka lat temu (no, kilka dobrych lat ;)), to Muzeum Bundeswehry akurat było w remoncie. Otwarte, darmowe (nie wiem jak teraz), ale część wystawy była schowana. No i wykluło się takie coś!
Rewelacyjny artykuł. Dziękuję 👍😊