Już za moment koniec roku, pora więc na krótkie podsumowanie tegorocznego „sezonu Jarmarków Bożonarodzeniowych”. W tym roku odwiedziłem 10 jarmarków, w 7 miastach trzech krajów – Polski, Niemiec i Czech. Które jarmarki były miłym zaskoczeniem, a jakie nie spełniły moich oczekiwań? Zapraszam do krótkiego zestawienia.
Zacznę od jarmarków, które miałem najzwyczajniej pod ręką, w stolicy woj. Śląskiego – Katowicach. Odbywają się tutaj od kilku lat dwie imprezy. Jedna na katowickim rynku, druga natomiast w dzielnicy Nikiszowiec, na zabytkowym osiedlu patronackim Kopalni Giesche (aktualnie KWK „Wieczorek”). Przy czym, ta druga trwa zaledwie trzy dni – organizowana była w drugi weekend grudnia. Jarmark na Nikiszu nie zaskoczył. Jest to jednak dobra wiadomość, bo to naprawdę dobrze zorganizowana impreza, która przyciąga nie tylko atmosferą niezwykłego osiedla, ale również (a może przede wszystkim) fantastycznym rękodziełem, które możecie znaleźć na stoiskach. Problemem, jak zawsze były miejsca parkingowe. Smutno się robiło, patrząc, jak niektórzy kierowcy swoimi wozami bezmyślnie rozjeżdżali tereny zielone. Szkoda, że w ostatni dzień nie dopisała trochę pogoda.
Całkiem miłym zaskoczeniem okazał się jarmark na katowickim rynku. Co prawda na wielu stoiskach nadal króluje chińska tandeta, ale całość jest całkiem sensownie zorganizowana, a na najmłodszych (i nie tylko) czeka mnóstwo fajnych atrakcji. Jeśli nie lubicie tłumów, to zdecydowanie jest to opcja dla Was, szczególnie w trakcie dni roboczych.
Wrocławski Jarmark Bożonarodzeniowy odwiedzam co roku, od kilku ładnych lat i nadal uważam, że jest to jedna z najlepszych i największych imprez tego typu w kraju (co do tego raczej nie ma wątpliwości). W tym roku moją uwagę zwrócił przede wszystkim kilkupiętrowy domek, w którym na parterze można kupić grzane wino, a na górze się ogrzać i w spokoju je wypić. Budowla robi naprawdę świetne wrażenie i nie ukrywam, że nigdzie jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Swoim wyglądem przypomina urokliwe alpejskie domki. Szkoda, że po drugiej stronie placu postawiono równie wielką „Galerię Mikołaja”. Jeśli kiedykolwiek będę szukał dobrego przykładu na szczyt tandety i kiczu na jarmarku świątecznym – będzie to właśnie ta wątpliwej urody, za to niezwykle krzykliwa atrakcja. Mam nadzieję, że w kolejnych latach, ktoś z organizatorów zastanowi się dwa razy, zanim powie „tak” dla tego typu atrakcji.
To tutaj organizowany jest jeden z najstarszych jarmarków na świecie. Ale Drezno to nie tylko słynny Striezelmarkt, bo w całym mieście odbywa się kilka ciekawych Jarmarków. Augustusmarkt mile zaskoczył mnie bardzo dużym zróżnicowaniem stoisk gastronomicznych. Można było nawet spróbować kuchni afrykańskiej. Wszystko przygotowywane oczywiście przez osoby pochodzące z danych rejonów. Tutaj też można było kupić najtańszy gluhwein – kosztował 2 euro (czyli taniej niż w Polsce). Na niemieckich jarmarkach bardzo podoba mi się to, że nie ma jednego rodzaju grzanego wina. Zamiast tego prawie każde stoisko ma swojego unikatowego grzańca.
Striezelmarkt to oczywiście główna atrakcja i największy jarmark w Dreźnie (a i jeden z największych w całych Niemczech). Jego rozmach oraz przygotowanie wciąż robi świetne wrażenie. Skusiliśmy się nawet na przejazd małym diabelskim młynem. Koszt to kilka euro, ale mamy niepowtarzalną okazję popatrzeć na wszystkich stoiskach i ozdoby z góry.
Warty uwagi jest również Średniowieczny Jarmark Adwentowy (Mittelalterweihnachtsmarkt). Organizowany jest on na dziedzińcu renesansowego Stallhofu i utrzymany jest średniowiecznym klimacie. Wszystkie budki są odpowiednio przystrojone, a sprzedawcy noszą stroje nawiązujące do epoki. Jarmark nie jest duży, ale zdecydowanie wyróżnia się na tle innych. Warto poświęcić trochę czasu na jego zwiedzenie.
Jeśli wybieralibyście się do Drezna na kilka godzin, to polecam skorzystać z parkingu – Parkhaus Bautzner Straße. Koszt zostawienia samochodu na cały dzień to kilka euro.
Muszę przyznać, że Jarmark w Budziszynie był chyba największym rozczarowaniem. Samo miasteczko jest faktycznie urokliwe, a tabliczki i napisy w języku serbołużyckim dodają wszystkiemu uroku. Sam jarmark jednak nie zachwycał. Dużo stoisk z chińską tandetną zupełnie nie pasowało do pięknej, starej zabudowy. Miłym akcentem było bezalkoholowe grzane wino – najlepsze chyba jakie do tej pory piłem. Nie ukrywam, że pogoda nie była tego dnia naszym sprzymierzeńcem. Najzwyczajniej w świecie byliśmy przemarznięci, co też na pewno miało wpływ na odbiór jarmarku. Sam Budziszyn jednak to zdecydowanie miejsce warte odwiedzenia. Jest to serce Górnych Łużyc, co jak wspomniałem – widać na każdym kroku w postaci dwujęzycznych tablic informacyjnych. Stąd też pochodzą popularne musztardy Bautz’ner – koniecznie przywieźcie jedną do domu! Jeśli będziecie mieli okazję to zajrzyjcie do Bautzener Senfladen Manufaktur & Museum. Znajdziecie tam imponującą ofertę „musztardowych” przetworów.
Samochód proponuję zostawić na sporym parkingu dla turystów przy ulicy Schliebenstraße. Jest on bezpłatny, a dodatkowo znajdują się na nim darmowe toalety. Dojście do starego miasta zajmie nam około 15 minut.
To najbardziej na wschód wysunięte niemieckie miasto, jest bez wątpienia moim odkryciem tego sezonu. Co prawda wiedziałem czego mogę się spodziewać, w końcu w mieście znajduje się około 4000 tysiące zabytków. Już sama ta liczba robi wrażenie. Najbardziej niezwykły jest jednak fakt zachowania całej tkanki miejskiej, gdyż miasto praktycznie nie ucierpiało w trakcie II Wojny Światowej. Więcej o tym co warto tam zobaczyć znajdziecie w artykule „Görlitz – miasto zabytek„.
Na Dolnym i Górnym rynku odbywa się Schlesischer Christkindelmarkt. Dziesiątki kramów oferuje swoje produkty, a z racji bliskości granicy, na wielu stoiskach wystawiają się również Polacy. Otoczenie pięknie odrestaurowanych kamieniczek nadaje temu Jarmarkowi unikatowy klimat. Trudno to opisać słowami, ale czułem się tam wyjątkowo dobrze. Nie było takich tłumów jak na niektórych drezdeńskich czy wrocławskim jarmarku. Jednak stoiska gastronomiczne i liczne punkty serwujące gluhwein tętniły życiem. Na gości przygotowano również zadaszone, ciepłe miejsca, gdzie można się ogrzać i w radosnym towarzystwie wypić wino.
Do miasteczka warto przyjechać na więcej niż jeden dzień. Jest tu co zwiedzać (samo Muzeum Śląskie może zająć parę godzin), a szkoda by było cały czas się poganiać (szczególnie, że zimą dni są zdecydowanie krótsze). Spróbujcie koniecznie łużyckich placków, łazanek oraz Thüringer Bratwursta. Noclegów poszukajcie po polskiej stronie, w Zgorzelcu. Powinno być zdecydowanie taniej.
Planowałem co prawda pojechać na jarmark do Ołomuńca, ale ostatecznie stwierdziłem, że zostawię to na następny rok. Mimo to ciągnęło mnie na jakiś czeski jarmark, wybór padł ostatecznie na Ostrawę (głównie za sprawą bliskiej odległości i bezpłatnej autostrady). Przy okazji miałem okazję odwiedzić miejsce, do którego od dawna chciałem pojechać – Dolní oblast Vítkovice. Wszystkim miłośnikom klimatów industrialnych powinno być ono dobrze znane. Na ogromnych terenach poprzemysłowych mamy możliwość zwiedzić między innymi wielki piec hutniczy. Poruszanie się po terenie zakładu jest bezpłatne, zainstalowano wiele tabliczek informacyjnych. Bolt Tower oraz zwiedzanie wielkiego pieca możliwe jest jedynie z przewodnikiem. Bilet wstępu kosztuje 210 koron, a przewodnik audio 100.
Wróćmy do tematu jarmarku. Ten usytuowany jest na głównym placu miasta – Masarykovo náměstí (Plac Masaryka). Trzeba przyznać, że jest on spory – szczególnie porównując z tym w Katowicach (oba miasta mają podobną liczbę mieszkańców). Na straganach można tradycyjnie kupić grzane wino, do którego ustawiała się spora kolejka. Nie wiem, czy to kwestia zbyt małej ilości stoisk (choć było ich kilka w sumie) czy wyjątkowej frekwencji tego dnia. Liczyłem, że uda się również zjeść coś smacznego, regionalnego. Niestety. Stoisk z jedzeniem było niewiele i oferowane produkty jakoś nie zachęcały. Przy jedynym stoisku gastronomicznym, które mnie zaciekawiło, ustawiła się już dawno temu spora kolejka. Ostatecznie więc odwiedziłem ponownie Pivnice u Rady, które polecałem przy okazji rowerowej wycieczki do Ostrawy. Całość jarmarku robiła przyjemne wrażenie. Na samym środku ustawiono ogromną choinkę i taras widokowy, z dzwonkiem na samym szczycie. Oczywiście każdy obowiązkowo musiał nim zadzwonić, szczególnie najmłodsi mieli z tego kupę frajdy. Sporym zainteresowaniem cieszyło się również lodowisko i diabelski młyn. Główne wejście na jarmark przystrojone było okazjonalną bramą, przy której można było zrobić sobie zdjęcie.
Na jarmark w Żorach trafiłem całkowicie przypadkowo. Wracając z Ostrawy, gdzieś mignął mi baner reklamowy żorskiego jarmarku. Stwierdziłem, że będzie to miłe zakończenie tegorocznego sezonu „turystyki jarmarkowej”. Ku mojemu zaskoczeniu, jarmark w Żorach, mimo małej frekwencji okazał się naprawdę fajnie zorganizowany! Na gości czekała przepiękna karuzela (którą kupiło miasto za grube pieniądze, ale to inna historia), gustowne budki i miejsca w których można było napić się grzanego wina. Również na stoiskach znaleźć można było trochę rękodzieła. Jeśli więc macie możliwość odwiedzić w przyszłości jakiś jarmark w niezbyt dużej miejscowości – nie wahajcie się! Może się okazać, że będzie on przygotowany lepiej niż w niejednym dużym mieście.
Ten rok był bardzo udany pod względem Jarmarków. Trochę szkoda, że mamy taką a nie inną pogodę. Od kilku lat czekam na Jarmark Bożonarodzeniowy ze śniegiem, ale doczekać się nie mogę. Może rok 2019 będzie bardziej łaskawy w tym temacie? W każdy razie, na zakończenie pora na przedstawienie mojego subiektywnego rankingu jarmarków, które odwiedziłem.
A jacy są Wasi tegoroczni faworyci? Odwiedziliście jakieś fajne jarmarki? 🙂
Paryż ma swoją wieżę Eiffla, Nowy Jork Statuę Wolności, a stolica Tajwanu pochwalić może się…
Z każdym rokiem zimy w naszej części Europy są coraz bardziej nieprzewidywalne. Nagły atak zimy…
Góry Stołowe kojarzone są przede wszystkim z jednym z najbardziej charakterystycznych szczytów w Polsce –…
Dolomity to góry niezwykłe, które swoim specyficznym wyglądem robią wrażenie chyba na każdym. Mimo że…
Galeria z trochę losowymi zdjęciami z krótkiego pobytu na Cyprze. Tak w ramach nadrabiania jakichkolwiek…
Trasy narciarstwa biegowego w Jakuszycach są wyjątkowe pod wieloma względami. Specyficzny mikroklimat zapewnia dobre warunki…
View Comments