Z każdym rokiem zimy w naszej części Europy są coraz bardziej nieprzewidywalne. Nagły atak zimy w grudniu, później odwilż i niepewne czekanie na powrót mrozów i śniegu. Może przyjdzie w pierwszej połowie stycznia? A może zawita na dobre dopiero w lutym. Kolejne zawody biegowe są przekładane, a co bardziej przezorni biegacze próbują na kolejnych grupach Facebookowych opchnąć zarezerwowany pół roku wcześniej nocleg w Szklarskiej Porębie. Fakt, że w Jakuszycach warunki bardziej nadają się na rower niż na biegówki – z grzeczności przemilczają.
A kiedy tysiące osób nie mogą wyżyć się na wyczekiwanych od miesięcy nartach – rodzą się demony. I co gorsza, zaczynają dyskutować. O zmianach klimatycznych, o rychłym końcu narciarstwa biegowego i o wszystkim, co nadaje się do internetowych kłótni, byle by trochę ciśnienie popuścić. Co jakiś czas pada również hasło „trzeba uciekać na daleką północ!”. A że zima w tym roku faktycznie nie rozpieszczała, to postanowiłem sprawdzić, czy jest sens tę północ odwiedzić. Nie taką daleką, bo to w zasadzie takie południe północy – mowa bowiem o stolicy Norwegii, Oslo.
Spis treści
Dlaczego Oslo?
Wybór Oslo jako miejsce na narty biegowego może wydawać się trochę szalone. W końcu to praktycznie południe Norwegii, a ze sportami zimowymi bardziej kojarzy się na przykład Lillehammer, gdzie w 1994 roku odbyły się XVII Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Oslo jest jednak znakomitym wyborem jednakowo ze względów logistycznych – bliskość lotniska, duża baza noclegowa, jak i łatwości dotarcia na trasy. Nie musimy wynajmować samochodu, bo do tras biegowych dojedziemy z samego centrum miasta metrem. A biegać jest gdzie, gdyż wokół stolicy Norwegii utrzymywanych jest łącznie 2600 kilometrów tras biegowych. Nie, nie pomyliłem się!
Na biegówki samolotem
Najłatwiejszym, najszybszym i najtańszym sposobem dostania się do Oslo jest oczywiście samolot. Z racji, iż Polacy stanowią najliczniejszą mniejszość narodową w Norwegii, loty obsługiwane są przez wiele linii lotniczych z kilku lotnisk w kraju. Ja wybrałem lot z Katowic linią Ryanair. Bilety kupić można już od 59 złotych. Do tego należy dobrać dodatkowy bagaż na sprzęt narciarski. Koszt – 213 złotych w jedną stronę. Do jednego pokrowca na narty możemy włożyć tyle sprzętu, ile zmieścimy. My spakowaliśmy 3 pary nart, kijki, jedną parę butów biegowych, rękawiczki i smar do nart. Ważne jest, żeby nie przekroczyć limitu wagowego – w przypadku Ryanaira jest to 20 kilogramów.
Nieodzownym będzie również dobranie jakiegoś większego bagażu kabinowego lub rejestrowanego. Jedna 10-kilogramowa kabinówka na podróżującego samotnie w zupełności wystarczy na kilkudniowy wyjazd. Para może dobrać 20-kilogramowy bagaż rejestrowany. Koszt zależny od momentu kupowania oraz linii – w naszym przypadku około 100 złotych. O dziwo, bagaż rejestrowany dobrany osobno, bardziej opłacał się niż kupno taryfy Priority z dodatkowym bagażem kabinowym. Warto to sprawdzić. Podsumowując koszta – w przypadku wyjazdu w co najmniej dwie osoby, bez problemu powinniśmy się zmieścić w kwocie poniżej 400 złotych.
Z lotniska do centrum Oslo
Oslo posiada dwa porty lotnicze – Gardermoen oraz Sandefjord-Torp. Zdecydowanie polecam lot na Gardermoen. Jest to główne lotnisko Oslo i zarazem najbardziej ruchliwe w Norwegii. Położone jest około 50 kilometrów od centrum Oslo na Północ. Jego niewątpliwą zaletą jest znakomite skomunikowanie. Z budynku terminala bezpośrednio schodzimy na dworzec kolejowy, z którego odjeżdżają pociągu między innymi w kierunku głównej stacji – Oslo Sentralstasjon (część pisanej skrótowo – Oslo S). Linia obsługiwana jest przez dwóch przewoźników.
Pierwszym z nich jest Flytoget – jedyne w Norwegii pociągi dużych prędkości (prędkość maksymalna 230 km/h). Odjeżdżają co 10 minut, a podróż do Oslo S trwa 19 minut. Bilet kosztuje 230 NOK (100 PLN), a dzieci do lat 16 z opiekunem jadą za darmo. Jest to droższa opcja. Jeśli nie zależy Wam bardzo na czasie, skorzystajcie z usług innego przewoźnika kolejowego – Vy. Z terminalu w kierunku głównej stacji Oslo kursuje kilka linii – RE10 (kierunek Drammen), RE11 (kierunek Skien) i R12 (kierunek Kongsberg). Cena w tym przypadku jest prawie o połowę niższa – 118 NOK (50 PLN). Czas przejazdu wynosi trochę ponad 30 minut. Osobiście nie widzę sensu, żeby przepłacać za szybki pociąg lotniskowy. Jedyny sensowny powód, jaki przychodzi mi do głowy to podróżowanie rodziną z dużą ilością dzieci do lat 16 (w Vy mają one jedynie zniżkę 50%, a nie darmowy przejazd) lub zaspanie na samolot.
Drugie lotnisko, Sandefjord-Torp, położone jest 120 kilometrów na południowy zachód od Oslo. Stąd do centrum możemy dostać się autobusem lub pociągiem. Autobus Torp Ekspressen jedzie około 1:40 i kosztuje 309 NOK (133 PLN). Jego zaletą jest to, że odjeżdża spod samego lotniska. Pociąg natomiast obsługiwany jest przez wcześniej wspominane Vy, ale odjeżdża ze stacji w miejscowości Torp. Między lotniskiem a stacją kursuje bezpłatny shuttle bus. Podróż linią RE 11 (kierunek Eidsvoll) trwa 1:30 i kosztuje 299 NOK (128 PLN). Jeśli więc macie możliwość wyboru lotniska, zdecydowanie bardziej polecam Gardermoen. Nawet jeśli cena biletu będzie odrobinę wyższa – zaoszczędzicie nie tylko na cenie dojazdu do centrum Oslo, ale i na czasie!
Komunikacja miejska
System komunikacji miejskiej w Oslo jest bardzo dobrze rozwinięty. Prócz 5 linii metra, korzystać możemy również z autobusów, tramwajów i promów (!). Na wszystko obowiązuje jeden bilet. Pojedynczy przejazd kosztuje 40 NOK (17 PLN), bilet 24-godzinny 121 NOK (52 PLN), a 7-dniowy 335 NOK (144 PLN). Cała sieć metra znajduje się w Strefie 1. Przyjeżdżając na kilka dni najlepszą, opcją jest bilet 7-dniowy, który zwraca się już po 8 przejazdach. Jeśli więc chcemy bez stresu dojeżdżać na biegówki, swobodnie poruszać się po mieście, a nawet zrobić sobie mały rejs po zatoce Oslofjorden – warto zainwestować właśnie w ten bilet. Komunikacja jest zresztą zadziwiająco tania. Szczególnie w kontekście tego, jak drogim krajem jest Norwegia i ile zarabiają jej mieszkańcy.
Bilety okresowe (a do nich zalicza się bilet 7-dniowy) można kupić za pomocą aplikacji przewoźnika – Ruter (dostępna zarówno na telefony z Androidem, jak i iOS) lub na specjalną kartę travelcard. Polecam zainstalowanie aplikacji, jest ona bezpłatna i prosta w obsłudze. Travelcard natomiast jest bezwrotna i kosztuje 50 NOK (22 PLN).
Drogo, drożej, Oslo
Norwegia nie jest tanim krajem. Jego stolica jak można się domyślić – tym bardziej. Dlatego warto zaplanować wyjazd z głową, a nie liczyć, że jakoś to będzie. Szukając noclegów, zwróćcie uwagę na dostępność do aneksu kuchennego (prywatnego lub chociaż wspólnej kuchni). Gotowanie samemu pozwali zaoszczędzić dosłownie setki złotych, gdyż jedzenie w restauracjach na mieście jest bardzo drogie (250-300 NOK za danie główne to standard). Z domu warto zabrać ze sobą jak najwięcej własnego jedzenia. Makarony, ryże, sosy, gotowe zupy – na co tylko macie ochotę. Na miejscu można dokupić pewne produkty, ale nawet w supermarketach ceny są znacząco wyższe niż w Polsce. Zabierzcie również przekąski na trasy – batoniki czy czekoladki. Oczywiście warto spróbować lokalnych wyrobów takich jak kultowy batonik Kvikk Lunsj, ale za smakołyki marek dostępnych w Polsce zapłacicie na miejscu zdecydowanie więcej.
Jeśli koniecznie chcecie lub musicie zjeść na mieście, warto udać się do dzielnicy emigranckiej w okolicy stacji Grønland. Tam znajdziecie sporo lokali z kebabami czy też kuchnią indyjską. Polecam Punjab Tandoori, gdzie już za 90 NOK (40 PLN) możecie zjeść pyszny indyjski posiłek, za który w centrum zapłacicie nawet 3 razy więcej. Jest to niezwykle popularne miejsce, gwarne i wiecznie pełne ludzi. Działa od 1991 roku i jak widać, zdążyło wpisać się w koloryt tej różnorodnej dzielnicy.
Jeśli przyjdzie Wam ochota na kawę na mieście, za 25 NOK (11 PLN) dostaniecie całkiem przyzwoitą kawę na wynos w typowych „convenience store” takich jak Narvesen. Tam też dostaniecie różne przekąski, które mogą być dobrym pomysłem na śniadanie – croissanty, cynamonki czy też popularne drożdżówki z budynkiem. Ceny tego typu smakołyków zaczynają się od 10 NOK (więc taniej niż często w Polsce…)
Trasy biegowe
Naokoło Oslo, na leśnym obszarze zwanym Marka, znajduje się około 2600 kilometrów uprawianych tras biegowych. Oczywiście ta liczba będzie różnić się w zależności od sezonu, pogody, prac leśnych, ale faktem jest, że długość tras robi wrażenie. Dbaniem o trasy zajmuje się Skiforeningen, czyli po prostu Stowarzyszenie Narciarskie. Działa ono od roku 1883 i posiada kilkadziesiąt tysięcy członków, z których składek utrzymywane są między innymi trasy biegowe. Wszystkie trasy są bezpłatne.
Komunikacją miejską najszybciej i najłatwiej dotrzemy w dwa rejony – Nordmarka oraz Østmarka. Mimo że próżno szukać wysokich szczytów w okolicy, teren jest bardzo pofałdowany, co sprawia, że polecałbym je osobom, które miały już wcześniej narty na nogach. A już na pewno warunkiem koniecznym jest przynajmniej przeciętna kondycja – naprawdę trudno znaleźć tutaj kilkaset metrów płaskiego terenu. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że trudniejsze trasy znajdują się na północy w Nordmarka. Bardziej przystępnych odcinków szukać można na wschodzie – w Østmarka.
Nordmarka
Nordmarka to tereny leśne położone (jak sama nazwa wskazuje) na północ od Oslo. Co ciekawe, prawie w całości należą do prywatnego właściciela, jakim jest Carl Otto Løvenskiold. Aby dostać się na jeden z kilku startów tras biegowych, możemy skorzystać z linii metra numer 1 (niebieska) lub 5 (zielona). Daje to możliwość zaczynania i kończenia w innym miejscu, dlatego nasze wycieczki mogą być jeszcze bardziej zróżnicowane. Linią numer 5 dojeżdżam do ostatniej stacji – Songsvann.
Songsvann to jezioro, które jest bardzo popularnym miejscem rekreacyjnym mieszkańców Oslo. Latem przyjeżdżają tutaj na spacery czy też piknikowanie przy rozpalonym ognisku. Zimą jest to jedno z popularniejszych miejsc, w których biegacze rozpoczynają lub kończą swoje wycieczki. Przy sprzyjających warunkach będziecie mogli obserwować jeżdżących po jeziorze łyżwiarzy. Przy trasach biegowych znajdują się bezpłatne toalety. Stąd do najbliższego schroniska Ullevålseter jest trochę ponad 5 kilometrów. Trasa jest stosunkowo płaska jak na te rejony (o czym za chwilę). Największe wrażenie może zrobić bardzo stromy podbieg tuż przed chatą. Stąd możemy skierować się na zachód, gdzie mnogość opcji przyprawia o zawrót głowy. Można również wrócić w kierunku Songsvann trasą po drugiej stronie jeziora, a nawet przedłużyć ją przy dobrych warunkach do dzielnicy Guastad, gdzie narty ponownie ściągniemy prawie przy stacji metra.
Jeśli jednak chcecie spędzić więcej czasu na śniegu, polecam udać się w kierunku stacji Frognerseteren lub Holmenkollen. Te położone są na linii metra numer 1. Frognerseteren to ostatnia stacja, bardzo popularna nie tylko wśród biegaczy narciarskich, ale i… miłośników saneczkarstwa. Przy peronie rozpoczyna się trasa biegowa, ale i długi na ponad 2 kilometry tor saneczkowy! Tradycje saneczkarskie w tej okolicy są bogate i sięgają roku 1880. Niegdyś rozgrywały się tutaj profesjonalne zawody, teraz to miejsce dostępne jest dla każdego (w okolicy można wypożyczyć sanki). Z okolic Frognerseteren rozciąga się również jeden najpiękniejszych widoków na Oslo oraz Oslofjorden. Na pewno nie pożałujecie skończenia wycieczki w tym miejscu w okolicy zachodu słońca.
Holmenkollen w Polsce kojarzy się przede wszystkim ze skokami narciarskimi. To tutaj znajduje się słynna skocznia, na której Adam Małysz po raz pierwszy wygrał zawody Pucharu Świata. Łącznie wygrał tutaj 5 razy i został okrzyknięty „królem Holmenkollen”. No dobra, Małysz nie wygrywał na tej skoczni, którą możemy zobaczyć teraz, gdyż ta została oddana do użytku dopiero 2010 roku, stara została rozebrana dwa lata wcześniej. Tak czy siak, miejsce to niezwykłe a sam obiekt robi niesamowite wrażenie.
Znajduje się tutaj Muzeum Narciarstwa oraz punkt widokowy. Koło skoczni znajdzie się perełka dla wszystkich miłośników biegania sportowego. Wiele kilometrów znakomicie przygotowanych tras typowo pod narciarstwo wyczynowe. Nawet jeśli nie macie w sobie żyłki sportowca, warto zatrzymać się na chwilę i popodglądać zawodników podczas treningu. Także biathlonowego, gdyż jest to tak naprawdę ośrodek biathlonowy!
W Holmenkollen znajduje się również gratka dla miłośników norweskiej sceny black metalowej. Nad okolicznymi trasami biegowymi górowała kaplica z 1903 roku podpalona w 1992 roku przez Varga Vikernsa (Burzum), Bårda “Faust” Eithuna (Emperor) oraz Øysteina “Euronymousa” Aarsetha (Mayhem). Została ona odbudowana 4 lata później, szczęśliwie stoi i cieszy oko do dzisiaj. Dla większości z Was to mało istotna informacja, ale dla fanów ciężkiego grania na pewno fajna ciekawostka!
Østmarka
Do lasów położonych na wschodzie Oslo dotrzemy linią metra numer 3 (kolor fioletowy). Wysiąść możemy na jednej z dwóch stacji – Skullerud lub Mortensrud (ostatnia stacja tej linii). Kilkaset metrów od stacji Skullerud znajduje się ośrodek narciarstwa biegowego, z trasami o zacięciu sportowym, ale i płaskim odcinkami w dolnej części, które doskonale nadają się do stawiania pierwszych kroków na biegówkach. Odbywają się tutaj zajęcia dla dzieciaków z Oslo, ale i szkolenia dla dorosłych prowadzone przez instruktorów (można nawet spotkać takie prowadzone w języku polskim). Jest to dobre miejsce na rozgrzewkę. Sam spędziłem tutaj trochę czasu i rozgrzałem się solidnie przed wyruszeniem na około 20-kilometrową pętlę po lasach Østmarki.
Tutejsze trasy mają mniej wymagający profil niż te na północ od Oslo. Co prawda po opuszczeniu stadionu w Skullerud i skierowaniu się stronę jeziora North Elvåga pniemy się praktycznie cały czas do góry, po pewnym jednak czasie trasa się wypłaszcza. Nie jest tak, że nie będzie tutaj podbiegów i zjazdów. Znajdziemy tu jednak więcej w miarę płaskich odcinków, znacznie przyjemniejszych na rekreacyjne bieganie. Wycieczkę możemy skończyć odbijając do stacji Mortensrud zaraz za popularnym parkingiem Grønmo lub dobiec do miejsca startu, czyli Skullerud.
Czas na przerwę – schroniska przy trasach
Okoliczne tereny zielone to nie tylko setki kilometrów tras biegowych, ale również infrastruktura dla biegaczy. Wszystkich działających w sezonie zimowych chat jest co najmniej kilkanaście, mi dane było odwiedzić 3 z nich – Ullevålseter, Kikutstua oraz Kobberhaughytta. Wszystkie trzy znajdują się w Nordmarka. Każda z nich przywitała mnie niezwykle serdeczną i ciepłą obsługą i przytulnym wnętrzem. W Ullevålseter dorastał znany norweski sportowiec enduro Pål Anders Ullevålseter. W środku możecie obejrzeć liczne trofea między innymi z kultowego Rajdu Dakar. Dlatego też przy skrzyżowaniu szlaków koło chaty znajdziecie drogowskaz prowadzący do Dakaru.
Zakładałem, że nie będę mógł sobie na zbyt wiele pozwolić, gdyż znając ceny np. w polskich schroniskach, te w Norwegii powinny być wręcz absurdalnie wysokie. I tutaj czekało mnie bardzo miłe zaskoczenie.
Ceny wcale nie odstają od tych w mieście. Przykładowo za kawę zapłacimy około 35 NOK (15 PLN), a np. za tradycyjny kanelsnurrer, czyli cynamonową bułeczkę 40 NOK (18 złotych). Ja polecam spróbować również inne bardzo typowego specjału – gofra z lokalnym serem brunost (około 50 NOK, czyli jakieś 22 PLN). Warto zaplanować tak wycieczkę, żeby odwiedzić lokalne schroniska – atmosfera jest naprawdę sympatyczna. Sprawdźcie jednak wcześniej czy wybrana chata jest czynna, gdyż niektóre działają tylko w okresie letnim.
Mapy i przydatne aplikacje
Mimo że trasy są dość dobrze oznaczone, jak zawsze polecam mieć ze sobą również mapy w telefonie (i naładowaną baterię). W wersji offline bardzo przydatne będą, znane wszystkim znakomite mapy.cz. Wystarczy ściągnąć mapę rejonu Oslo i ustawić zimowy podkład. O ile w Nordmarka internet jest dostępnie prawie wszędzie, tak w Østmarka bywa z tym różnie (przez kilka kilometrów zasięgu nie miałem wcale). Do sprawdzania zasięgu i tras przy dostępie to sieci polecam aplikację (lub po prostu stronę) wspomnianego wcześniej stowarzyszenia Skiforeningen – iMarka.
Dostępna jest ona zarówno na telefony marki Apple, jak i na modele z Androidem na pokładzie. iMarka to nie tylko szczegółowa mapa tras i nformacje na temat otwartych schronisk. To przede wszystkim aktualne informacje na temat utrzymania tras – możemy sprawdzić gdzie i kiedy przejechał ratrak. Największym minusem aplikacji jest brak języka angielskiego. Co jest trochę dziwne, zważywszy na to, że angielskim posługuje się tu praktycznie każdy. Dlatego, jeśli chcemy poczytać rozszerzone informacje na temat aktualnych warunków, dobrze odwiedzić stronę Skiforeningen i skorzystać z translatora.
Co po biegówkach?
Okolice Oslo oferują co prawda wiele kilometrów oświetlonych tras, jednak po kilku dobrych godzinach na nartach, warto również skorzystać z tego, co oferuje stolica Norwegii. Poniżej zamieszczam krótką listę pomysłów na spędzenie czasu poza biegówkami.
Barcode, Opera i muzeum Muncha – rejon położony nad wodą, który na pewno zainteresuje miłośników architektury (choć nie tylko). Barcode Project to budowany przez 11 lat zespół nowoczesnych budynków, tworzący charakterystyczny „skyline” przypominający kod kreskowy. Zaraz obok niego znajduje się robiący wrażenie budynek nowej siedziby Muzeum Muncha. Wszystko to „zamyka” niejako monumentalny budynek Opery, który umożliwia wejście na dach i podziwianie panoramy miasta (między innymi świetny widok na wspomniane muzeum).
Muzea – Oslo oferuje szeroki wybór muzuów. Wartymi odwiedzenia są na pewno Muzeum Narodowe (w nowym, imponującym budynku) oraz Muzeum Muncha. Warto również udać się na półwysep Bygdøy, gdzie ulokowano przynajmniej kilka ciekawych placówek. Między innymi Muzeum Kon-tiki, Fram (coś dla miłośników Muzeum Vasy) oraz poświęcone statkom wikingów. Miłośników skansenów na pewno zainteresuje Norweskie Muzeum Ludowe. Swoim rozmiarem może przytłoczyć (podobnie jak podobny skansen w Sztokholmie), ale zobaczymy tu nie tylko wiejską zabudowę, ale także Christianię, czyli stare miasto Oslo oraz jego przedmieścia. Jednym z bardziej oryginalnych „eksponatów” jest kopia stacji benzynowej z Holmestrand z 1928 roku.
Wycieczka statkiem po Oslofjorden – moim zdaniem absolutny hit, który trzeba „zaliczyć”. Dlaczego? Bo mając bilet na metro, nie zapłacimy za taką wycieczkę ani korony. Z portu w okolicach ratusza odpływa statek o numerze B1, który zabierze nas na leżące nieopodal wyspy – Hovedøya, Lindøya, Bleikøya, Gressholmen oraz Nakkholmen. Każda z nich jest inna, na każdej z nich możemy zejść i wejść na statek. Ja zwiedziłem Hovedøye, na której znajdują się między innymi ruiny klasztoru. Następnie po prostu wsiadłem na kolejny przepływający prom i pływałem od wyspy do wyspy, podziwiając widoki o zachodzie słońca. Super doświadczenie, za które nie musimy nic dopłacać! Latem mieszkańcy Oslo chętnie spędzają wolny tutaj wolny czas. Na niektórych wyspach można biwakować, więc jest to ciekawy pomysł na spędzenie nocy, jak wrócicie tu w okresie letnim.
Twierdza Akershus – zamek z XIII wieku, który służył przede wszystkim celom obronnym. Można zwiedzać jej wnętrza lub po prostu przespacerować się murami obronnymi, z których rozpościera się wspaniały widok na Oslofjorden. Miejsce magiczne szczególnie o zachodzie słońca!
Ratusz w Oslo – budowla o tyle nietypowa dla skandynawskiej estetyki, co na pewno robiąca wrażenie. Jedni pokochają ten funkcjonalny styl, inni znienawidzą, jedno jest pewne – trudno przejść obok tego budynku obojętnie.
Karl Johans Gate – główny deptak Oslo, ciągnący się od dworca głównego, aż do Pałacu Królewskiego. Pełen sklepów i knajpek. Mniej więcej w połowie znajduje się siedziba parlamentu norweskiego – Stortinget. W pobliskim parku zimą działa bezpłatne lodowisko.
Alternatywa dla biegaczy?
Kilkudniowy wyjazd na biegówki do Norwegii, szczególnie w okolice Oslo, jest na pewno ciekawą alternatywą, dla coraz gorszych zim w naszych okolicach. Alternatywą na pewno nie najtańszą, ale przy odpowiednio dużej grupie – w zasięgu finansowym większości osób, które pozwolić sobie mogą na wyjazd choćby do Jakuszyc. Szczególnie kiedy popatrzymy na galopującą inflację i ceny zarówno noclegów, jak i knajp w Szklarskiej Porębie.
Tutaj prócz setek kilometrów tras przygotowanych na absolutnie światowym poziomie, otrzymujemy również możliwość zobaczenia miejsca, którego mieszkańcy dosłownie oddychają biegówkami. A po dniu pełnym wrażeń na trasach, możemy wsiąknąć w kompaktową stolicę Norwegii, która ma w sobie coś, co sprawia, że chce się tutaj wracać. I to nie tylko zimą. Ja z czystym sumieniem mogę tylko powiedzieć – lećcie i korzystajcie!
Ciekawe zestawienie zdjęć i super relacja.
Dzięki piękne 🙂
Widać, że masz na tym punkcie niezłą zajawkę. Piękne widoki. Uwielbiam Norwegię 🙂
Dziękuję! 🙂
Super! Dzięki Panu, uratowaliśmy nasz urlop. Dużo informacji i wskazówek wykorzystaliśmy. Cudowne miejsce. Pozdrawiam
Wspaniale mi to słyszeć, dziękuję!
Super relacja! Bardzo przydatna. Jutro wylatuję do Oslo i będę tam do niedzieli. Mam nadzieję, że będzie jeszcze śnieg.
Na tych mapach pokazują parę kilometrów robionych 6h temu: https://www.skiforeningen.no/utimarka/turplanlegger/
Veni, vidi vici!
Dzięki za super porady! Warto było
Norwegowie są świetni. Dzień po zadymce, i wcześniejszych roztopach mieli przygotowane setki km tras wokół Oslo
Polecam
Dorota
Super! Cieszę się bardzo, że wycieczka się udała! To najlepsza nagroda za pracę nad moimi tekstami 🙂 Pozdrawiam!
Świetna relacja! czy w styczniu w okolicach Oslo jest wystarczająca ilość śniegu? czy poza Oslo na południu Norwegii (w rejonie lotniska Torpo) są inne ośrodki nart biegowych?
Ciężko przewidywać, jaka będzie w tym roku zima, ale jeśli nie będzie anomalii wielkich, to na pewno będą wokół Oslo świetne warunki śniegowe! Jeśli chodzi o Sanderfjord to jakieś trasy tam są, ale niewiele o nich wiem. https://www.skisporet.no/map/destination/124 Ta mapka może być przydatna.