Madera mimo swoich niewielkich rozmiarów, nie rozczaruje miłośników dobrego jedzenia i picia. Tutejsza kuchnia obfituje zarówno w owoce morza, mięsa, choć znajdzie się też coś dla osób na diecie wegetariańskiej. Ceny w porównaniu do wielu krajów Europy Zachodniej nie przytłaczają i za przyzwoity obiad dla dwóch osób, wraz z napojami zapłacimy już 25-30 euro. Zaczynamy!
Spis treści
Espada z bananem
Espada to zdecydowanie najbardziej maderska ze wszystkich maderskich ryb. To gatunek, który spotkać można prawie wyłącznie w okolicach Madery (drugim miejscem są wybrzerza Japonii). Nic więc dziwnego, że Maderczycy są wyjątkowo z niej dumni i oferują ją praktycznie w każdym lokalu. Z wyglądu mało apetyczna – długa, atramentowo czarna, z wyłupiastymi oczami, przypomina bardziej mitycznego potwora morskiego niż lokalny przysmak. Niezbyt atrakcyjna aparycja nie wpływa na szczęście na smak! Powiedzenie – nie oceniać książki po okładce, pasuje tu wyjątkowo dobrze. Espada może być podawana na wiele sposobów, najczęściej jednak spotkacie dość wyjątkowe połączenie – ze smażonym bananem!
Połączenie dość odważne i trudno przejść koło niego obojętnie, na pewno jest to coś, czego trzeba spróbować. Nie dziwi ono zresztą, bo tak jak espada to najpopularniejsza maderska ryba, tak banana trzeba uznać za króla owoców. Bananowce rosną dosłownie wszędzie! Ceny dania wahają się od 8 do 15 euro, często można ją spotkać jako jedną z kilku opcji menu turystycznego, które pozwala zaoszczędzić trochę pieniędzy. Ze sprawdzonych lokali z espadą w menu mogę polecić Embaixador Madeirense położone w samym sercu starego miasta na ulicy Santa Maria.
Espetada
Drugim obok espady typowo maderskim daniem jest espetada. Nazwa wydawałoby się podobna, ale danie zupełnie inne. Tym razem do czynienia mamy nie z rybą, a mięsem wołowym, które w formie kilku centymetrowych sześcianów nabijane jest na metalowe lub drewniane szpikulce, a następnie grillowane. Podobnie jak espada, podawane jest z różnymi dodatkami, najczęściej gotowanymi warzywami – kartoflami, marchewką, kukurydzą, cukinią, roślinami strączkowymi czy też ryżem. Mięso przed grillowaniem nacierane jest czosnkiem oraz mieszanką ziół, co daje mu niezwykle aromatyczny smak i zapach. Znakomitą espetadę, jadłem nie gdzie indziej jak we wspomnianym wcześniej Embaixador Madeirense. Tym razem co prawda spoza menu turystycznego, ale cena (około 10 euro) była i tak bardzo uczciwa!
Bolo de caco
Za tą dość śmiesznie brzmiącą dla nas nazwą, kryje się nic innego ja okrągły chlebek, przypominający trochę przerośniętą pitę. Tak naprawdę nie pochodzi z samej Madery, ale z pobliskiej wyspy Porta Santo. Pierwotnie wypiekany był z resztek ciasta, tak aby się nie zmarnowało. Dzisiaj podawany jest praktycznie w każdej restauracji wraz z masełkiem czosnkowym w formie przystawki. Można go jednak kupić również jako pełnoprawną przekąskę. Ot taka forma maderskiego street foodu. Tradycyjnie przekrawany jest na pół, smarowany masełkiem, a następnie taka kanapka dzielona jest na cztery części i pakowana w papier. Taka przyjemność nie powinna kosztować więcej niż 2,5-3 euro. Trochę droższe będą kanapki z szynką czy też serem. Mnie jednak opcja z samym masełkiem jak najbardziej wystarczy, szczególnie kiedy podawany jest jeszcze ciepły! Jest to też idealny opcja do zabrania w góry czy też na plażę.
Poncha
Do tej pory trudno mi zdecydować co bardziej będzie przypominać mi Wyspę Wiecznej Wiosny – czy wino Madera, czy też poncha. Zacznijmy jednak od tej drugiej. Poncha to wyjątkowo prosty drink, na którego składa się miód, maderski (a jakże!) rum oraz cukier trzcinowy. To jednak tylko baza, do której dodawane są specjalnie rozgniecione owoce lub wyciśnięte cytrusy. Rodzajów ponchy jest wiele, każdy lokal robi go trochę inaczej. Najbardziej klasyczna to poncha à pescador – z wyciśniętym sokiem z cytryny. Pochodzi ona z położonej niedaleko Funchal wioski rybackiej – Câmara de Lobos. Jeśli więc tam będzie, już wiecie którą musicie spróbować. Trochę słabsza, ale za to słodsza będzie poncha regional – tutaj prócz soku cytrynowego dodawana jest również wyciśnięta (a właściwie rozgnieciona) pomarańcza. Polecam również spróbować wersję z kolejnym bardzo maderskim owocem – marakują.
Największym zaskoczeniem dla mnie była poncha z… pomidorami. Wydawałoby się, że takie połączenie nie może być dobre, a jednak smakuje wyśmienicie! Koniecznie wypróbujcie kilka miejscówek, bo każdy ponchę przygotowuje inaczej. Jeśli jednak nie chce Wam się szukać, to odwiedźcie po prostu jeden lokal – Rei da Poncha. Tamtejsza poncha to absolutny hit, a do tego lokal jest niezwykle klimatyczny, a obsługa bardzo sympatyczna. Minusem jest popularność tego miejsca – wieczorami zawsze ustawia się kolejka, bo chętnych jest więcej niż miejsc. Nie zrażajcie się jednak – warto poczekać! W prawdziwych poncha barach do zamówienia podawane są również bezpłatne przekąski, które smacznie umilają wieczór przy alkoholu. Moja ulubiona to fasolka z czosnkiem! Normalna cena za tę maderską ambrozję waha się od 2,5 do 3 euro. Miejscowi śmieją się, że po trzeciej szklaneczce zaczyna się płynnie mówić po portugalsku 😉
Wino Madera
Wino Madera, zwane również płynną maderą to coś więcej niż po prostu wino produkowane na wyspie. Co prawda robi się je z winogron, jest ono jednak znacznie mocniejsze (od 18 do nawet 22%) i przypomina bardziej słodki likier niż klasyczne wino. Dla mnie trunek ten jest swego rodzaju „słabszym whisky”. Leżakuje w beczkach, a w jego smaku i aromacie odnajduję podobne nuty smakowe i zapachowe. W wielu lokalach serwowana jest jako aperitif lub miły prezent od właściciela lokalu na koniec posiłku.
W centrum Funchal znajduje się wytwórnia marki Blandy’s. Za 7,5 euro możecie wybrać się na 30-minutową wycieczkę z przewodniczką, która wprowadzi Was w tajniki produkcji płynnej madery, nauczy rozróżniać typy wina, jak i jego etykiety (bardzo przydatne przy późniejszych zakupach!). Krótkie zwiedzanie kończy się degustacją, gdzie spróbujecie wina trzy oraz pięcioletniego. Wszystko odbywa się w bardzo urokliwym lokalu, z opisami tego, co pijemy, można oczywiście domówić kolejne kieliszki. Uczestnicy zwiedzania otrzymują również niewielką zniżkę na zakup wina. Co więcej, kupując wino w firmowym lokalu, możemy poprosić o odebranie go dopiero na lotnisku, już za kontrolą bezpieczeństwa. Czyli możemy przewieźć butelki jako bagaż podręczny, nie zajmują miejsca w głównej walizce. Skorzystałem z tej opcji i szczerze ją polecam!
Brisa
Nic na Maderzenie tak znakomicie nie gasi pragnienia, jak dobrze schłodzona Brisa. Jest to produkowany od 1970 roku lokalny napój gazowany występujący w kilku odmianach smakowych – najpopularniejszym jest ten o smaku marakui. W swoim składzie zawiera aż 10% soku z tego owocu, co sprawia, że bliżej mu do gazowanego soku niż do sztucznie przesłodzonych słodkich napojów gazowanych. Brisę kupicie praktycznie w każdym sklepie i znakomicie sprawdzi się na zwiedzanie miasta, plażę czy wycieczkę w góry. W środku znajduje się zawiesina (to właśnie efekt dodania naturalnego soku owocowego wraz z pulpą!), która po wstrząśnięciu sprawia, że napój jest męty i pysznie owocowy. Jedna z rzeczy, za którą bardzo tęsknie po powrocie z wyspy, a niewielkie zapasy, jakie przywiozłem ze sobą niechybnie się kończą 🙁
Pastéis de nata
Słodki przysmak znany w całej Portugalii, niezwykle popularny również na Maderze. Jest to forma zapiekanej tartaletki z ciasta francuskiego wypełnionej kremem budyniowym. Przekąska niezwykle prosta, ale jak że smaczna! Można ją dostać w praktycznie każdej kawiarni – w zestawie z espresso udało mi się kupić nawet za 1,1 euro. Moją ulubioną miejscówką na krótką przerwę na kawę z tym słodkim akcentem, jest mała budka przy Avenida do Mar. Tam taki zestaw kosztuje 1,5 euro, co i tak jest ceną bardzo uczciwą!
Desfrute de sua refeição
Czyli po portugalsku – „smacznego”. Pisząc ten tekst niejednokrotnie ciekła mi ślinka. Maderska kuchnia jest prosta, ale niezwykle smaczna. Można wręcz powiedzieć, że to taki comfort food w najlepszym wydaniu. Potrawy może nie prezentują się wybitnie pięknie, ale zaręczam – są naprawdę pyszne!
- bolo de caco
- espada
- espetada
- foodies
- jedzenie
- madera
- pastéis de nata
- płynna madera
- poncha
- portugalia
- restauracje
- wino madera
Zdecydowanie kosztowałbym wszystkiego 🙂
Zdecydowanie warto 🙂
Będę na Maderze za 2 tygodnie. Już nie mogę się doczekać, jak wszystkiego spróbuję 😀
Zazdroszczę! Smacznego 🙂
co to znaczy menu turystyczne? i czy jadąc na wakacje głównym celem powinno być zaoszczędzenie paru euro?
W sumie nie wiem, jaka jest definicja menu turystycznego. Najczęściej są to zestawy popularnych lokalnych potraw, które wychodzą korzystnie cenowo. A czy celem wyjazdu powinno być zaoszczędzenie paru euro? Zdecydowanie nie. Ale jeśli można zjeść dobre lokalne jedzenie i przy okazji zapłacić mniej niż w knajpie obok, to dlaczego nie?
Druga miejscówka gdzie napijecie się wysmienitej tradycyjnie przygotowywanej ponchy to Pirto d Abrigo w Sao Vincento. Tam nad oceanem zjecie też świetnie w Caravelli , jedliśmy tu różne dania przez 3 tygodnie, najlepsze. Mira
Super, dzięki za polecajkę!