Czy może być coś bardziej frustrującego niż notoryczne stanie w korkach w mieście? Moim zdaniem może być – korzystanie ze źle zaprojektowanego i niedziałającego systemu transportu publicznego. W Katowicach korzystać możemy z autobusów, tramwajów, a od niedawna, w ramach tzw. Biletu Katowickiego, również z pociągów Kolei Śląskich. To wszystko uzupełnić ma systemu roweru miejskiego, którym miasto chwali się, jakby co najmniej był to projekt unikatowy na skalę kraju. I właśnie nad tematem City By Bike, bo tak nazywa się katowicki system, chciałbym się dzisiaj pochylić (nie pierwszy raz zresztą).
Jakie warunki powinien spełniać rower miejski? Jako użytkownik stwierdzam, że wystarczą trzy – system powinien być niezawodny, dostępny i konkurencyjny cenowo.
Niezawodność
Co to znaczy, że system powinien być niezawodny? To znaczy, że przychodząc na stację bez przeszkód wypożyczam rower, dojadę nim do celu mojej podróży i bez problemu go zwracam w tym miejscu. Proces wypożyczenia powinien być możliwie jak najbardziej komfortowy, a rower sprawny technicznie.
Czy katowicki system jest niezawodny?
Nie, nie jest. Jako użytkownik nie mogę na nim polegać. Bardzo często zdarzają się usterki – od problemów z wypożyczeniem konkretnego roweru po całkowitą awarię stacji. Do tego, zdecydowanie, zbyt duża liczba jednośladów jest w fatalnym stanie. Zdarzyło mi się spotkać rowery z urwaną kierownicą, zepsutymi hamulcami, a niedziałające biegi to praktycznie standard. Czasem kondycja roweru zagraża zdrowiu i życiu użytkownika! Chcąc na co dzień dotrzeć do pracy, nigdy nie jestem pewien czy uda mi się wypożyczyć rower, czy też będę musiał ponieść dodatkowe koszty, w postaci biletu tramwajowego lub autobusowego.
Dostępność
Żeby system roweru miejskiego miał sens i był powszechnie wykorzystywany przez mieszkańców miasta (jak również jego gości) musi być dostępny. Wypożyczalnie powinny stanąć we wszystkich kluczowych punktach miasta! Mowa tutaj między innymi o dworcach kolejowych, centrach przesiadkowych, urzędach, galeriach handlowych, biurowcach, miejscach turystycznych i wielu innych. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że trudno otworzyć stację we wszystkich kluczowych miejscach jednocześnie. Jednak pewne strategiczne dla transportu lokalizacje powinny być priorytetowe.
Czy katowicki system jest powszechnie dostępny?
Niestety, nie jest. Przy wielu dworcach (np. Załęże lub Piotrowice) nadal nie ma stacji rowerowych. Wspomnę tutaj o całkowicie białych plamach na mapie, jak np. okolice Pętli Brynowskiej (trzymajmy kciuki, żeby przynajmniej po wybudowaniu CP postawiono przy nim stację). Mało tego, do tej pory nie mogę dowiedzieć się, czym podyktowana była kuriozalna decyzja przeniesienia stacji spod Dworca PKP na Plac Kwiatowy? Główny dworzec kolejowy w centrum dwumilionowej aglomeracji jest chyba jednym z najbardziej oczywistych miejsc. Niestety nie w Katowicach. I tak – wysiadając z pociągu, zamiast wsiąść na rower i jechać od razu do pracy lub na uczelnię – musimy robić dodatkowy spacer do stacji na Placu Kwiatowym lub przy Placu Wolności.
Wiele stacji powstało dzięki zaangażowaniu mieszkańców i stworzeniu projektów w ramach Budżetu Obywatelskiego. Tak było między innymi na Ligocie. Kuriozalne jednak jest chwalenie się prezydenta nowymi stacjami z tych właśnie projektów. Rozbudowa systemu roweru miejskiego to nie zadanie dla lokalnych społeczności i BO. To zadanie dla magistratu. System z definicji powinien być planowany szerzej niż na poziomie konkretnych dzielnic. Niestety, o ile nowe stacje są oczywiście przydatne dla mieszkańców, o tyle rodzi to patologię, w której miasto przerzuca swoje obowiązki względem rozbudowy systemu na mieszkańców.
Konkurencyjność cenowa
Rower miejski nie może być zbyt drogi. Jeśli wypożyczenie roweru będzie mniej opłacalne niż autobus czy jazda samochodem – większość ludzi wybierze zmotoryzowany środek transportu. Wiele miast radzi sobie z tym w różny sposób: jedne oferują abonament, inne wyłącznie płatność za wykorzystany czas. W wielu miejscach pierwsze 15-20 minut jest bezpłatne, co tym bardziej zachęca do pokonywania rowerem krótkich dystansów.
Czy katowicki system jest konkurencyjny cenowo?
Tak, jest konkurencyjny cenowo. Co prawda tylko 15 pierwszych minut jest bezpłatne, jednak pierwsza godzina kosztuje zaledwie złotówkę. Tak niska cena opłacalna jest nawet przy codziennych dojazdach do pracy/szkoły. Brak abonamentu natomiast ułatwia korzystanie z systemu turystom lub osobom, które potrzebują wypożyczyć rower sporadycznie.
Ile katowicki bubel kosztuje mieszkańców?
Niestety, niska cena nie jest w stanie, w żaden sposób zrekompensować patologicznego stanu Katowickiego Roweru Miejskiego. Jako codzienny użytkownik nie mogę polegać na wypożyczalniach rowerowych, gdyż co drugi dzień tracę czas i pieniądze na to. Niestety ostatecznie kończy się to podróżą do pracy transportem zmotoryzowanym. Do tego fatalna obsługa klienta sprawia, że z coraz rzadziej planuję swoją podróż z wykorzystaniem właśnie miejskich wypożyczalni rowerów.
Ile miasto płaci firmie Nextbike za obsługę systemu od kwietnia do listopada? 2 miliony złotych! Pomimo licznych zgłoszeń, zaangażowania stowarzyszeń i entuzjastów rowerowych z miasta – od startu systemu nic się nie zmieniło. Stacje mają notoryczne awarie, rowery są w koszmarnym stanie, a na połączenie z konsultantem czeka się kilkanaście minut… Czy tak powinna wyglądać obsługa systemu, za który MY mieszkańcy (bo przecież nie Pan Krupa) płacą 2 miliony złotych? Raczej nie! Może pora, aby w końcu media podjęły ten temat?
Hehe, w Opolu rowery jeszcze nie wystartowały w ogóle, najszybciej można spodziewać się ich w czerwcu, bo miasto zmienia firmę i urzędnicy jak zwykle „zaspali”.
A Krupa lubi się chwalić cudzą działalnością, to nic nowego.
W Opolu też mieliście Nextbike’a chyba. Jeśli, więc system funkcjonował na podobnym poziomie to dobrze, że zmieniają. U nas będzie ciężej. Wiekszość miast ościennych korzysta z Nextbike’a, więc albo wszyscy zmienią dostawcę, albo to nie będzie miało sensu :/
Ciężko to porównywać, Opole jest mniejsze o prawie 2/3. Akurat stacje były dobrze rozlokowane, przy najważniejszych miejscach, choć pewnie można by było coś zmienić. Pod tym względem nie było większych problemów. Zdarzały się zepsute rowery, to fakt, ale nie jakoś nagminnie, żeby wszystko paraliżowały.
Teraz problem jest inny – przez „zaspanie” urzędasów na razie nie ma żadnych rowerów i realnie nie wiadomo kiedy się pojawią.
No tak. Gorzej jak miasto wybierze tego samego operatora 😀
W Katowicach natomiast część stacji zostanie uruchomionych dopiero w czerwcu lub lipcu…