Dzisiaj mam dla Was propozycję wycieczki rowerowej, która zrodziła się dość spontanicznie. Pomysł był prosty – Ostrawa na rowerze. Chcieliśmy zwiedzić miasto poruszając się na rowerze miejskim. Niestety, okazało się, że mimo iż Ostrawa ma około 300-tysięcy mieszkańców, nie funkcjonuje tam żadna sieć wypożyczalni jednośladów. (aktualnie w Ostrawie funkcjonuje systemu roweru miejskiego obsługiwany prze z firmę Nextbike, rowery można wypożyczać posiadając polskie konto) Pogoda zapowiadała się wyjątkowo pięknie i nie chcieliśmy rezygnować z naszego rowerowego planu. Postanowiliśmy więc pojechać do Ostrawy na własnym sprzęcie, a naszą wycieczkę rozpocząć zaraz za Polską granicą.
Spis treści
Chałupki – Bohumin
Start naszej wycieczki uzależniony jest od środka transportu jakim dotrzemy z naszymi rowerami do Chałupek lub Bohumina. Jeśli nie posiadacie bagażnika rowerowego (lub nie zmieścicie wszystkiego do auta) – wygodnym rozwiązaniem może okazać się podróż Kolejami Śląskimi z Katowic. Wtedy wyruszymy z dworca kolejowego w Chałupkach. Jeśli jednak wybraliście samochód (tak jak my), polecam zaparkowanie zaraz za mostem granicznym, przy starym budynku przejścia granicznego lub na parkingu przy ryneczku w Starym Boguminie (obydwie opcje są bezpłatne).
Kiedy już jesteśmy gotowi do drogi, warto jeszcze poświęcić chwilę czasu na spojrzenie na rynek Starym Bohuminie. Jest to miejsce moim zdaniem bardzo urokliwe i jak miejscowość po południowej stronie stolicy przystało – bardzo spokojne. Na szczególną uwagę zasługuje secesyjny hotel, który znajduje się po lewej stronie ryneczku. Zbudowany w latach 1906-1907 nosił pierwotnie nazwę Grüner Baum (Zielone Drzewo). Po II Wojnie Światowej nazwany był Národní dům lub Pod Zeleným. Kilka lat temu (2013-2015) przeszedł generalny remont i aktualnie mieści się tam restauracja oraz hotel nazwany Pod Zeleným dubem (Pod Zielonym Dębem). Jeśli szukacie miejsca na kawę lub posiłek – warto zajrzeć do środka, choćby ze względu na piękne wnętrza. Można płacić w złotówkach.
W budynku mieści się również Informacja Turystyczna, w której znajduje się dzwon z pobliskiego Kościoła Narodzenia Maryi Panny w Starym Boguminie. Świątynia ta nie miała szczęścia w trudnych czasach wojny (z drugiej strony stoi do dzisiaj, także jak widać mogło być gorzej). W trakcie I Wojny Światowej, 17 grudnia 1917, z wieży kościelnej zostały zdemontowane dwa dzwony oraz miedziany piorunochron, które miały zostać wykorzystane w celach militarnych. Również kolejny światowy konflikt nie oszczędził kościelnej dzwonnicy – w 1942 Niemcy wywieźli łącznie trzy dzwony oraz między innymi przedmioty liturgiczne używane w trakcie nabożeństw. Dzwony zostały odnalezione po II Wojnie Światowej w kościołach w Remscheid oraz Wuppertal. Do Bogumina wróciły jednak dopiero w roku 2014. Co ciekawe – miasto już praktycznie zdecydowało się na odlanie trzech nowych dzwonów, kiedy nagle pojawiła się szansa na sprowadzenie oryginałów z Niemiec.
Sam kościół jest najstarszym budynkiem w mieście – pierwsza drewniana kaplica pojawiła się tutaj na przełomie XII i XIII wieku, natomiast pierwszy murowany kościół między rokiem 1320 a 1400. Niestety prócz niewątpliwej wartości historycznej – nie cieszy on przesadnie oczu. Jednak z racji bliskości rynku, nie wypada nie podjechać przynajmniej pod bramę kościelną!
Przy ryneczku znajduje się również specjalny parking dla rowerów. Za 20 koron, możemy w specjalnym boksie (który można nazwać garażem dla rowerów) przechować nasze jednoślady przez 24 godziny. Rozwiązanie świetne i wielka szkoda, że praktycznie niespotykanie w Polsce. Tym bardziej, że cena jest bardzo przystępna!
Trasą 6109 w stronę Antošovickiej lávki
Dobrze, pora wsiąść na rower. Zaraz za mostem granicznym w Boguminie kierujemy się w lewo w stronę Antošovic. Jest to trasa rowerowa oznaczona numerem 6109. Jedziemy nią, aż za most na Odrze zwany Antošovicką lávką. Ten kilku kilometrowy odcinek to wygodny asfalt, który prowadzi między innymi pod autostradą D1. Dojeżdżamy do jeziorka Mžíkovec, przy którym kierujemy się w lewo trasą oznaczoną tym razem literką G. Od tego momentu powinniśmy kierować się żółtymi tabliczkami „Ostrava” lub „Centrum”. Asfalt trochę traci na swojej jakości, nadal jednak jest całkiem wygodny. Ścieżka ta prowadzi pięknymi lasami, gdzie po naszej lewej stronie dostrzeżemy koryto Odry, po prawej zaś mijać będziemy między innymi zalaną żwirownię, która aktualnie jest popularnym miejscem spędzania wolnego czasu na łonie natury. Świadczą o tym przede wszystkim liczni wędkarze, którzy leniwie próbują swojego szczęścia w tej okolicy. Jeśli prócz stereotypowego pana z wąsem w średnim wieku, traficie również na roznegliżowanych miłośników kąpieli słonecznych – to wcale nie macie zwidów, przy zbiorniku funkcjonuje bowiem również plaża nudystów!
Jeśli jednak nie skusicie się na spędzenie popołudnia zupełnie nago – pora ruszać w dalszą część naszej wycieczki. Po bardzo urokliwej przejażdżce wzdłuż kolejnych jeziorek opuszczamy na chwilę asfaltowe ścieżki, żeby zasmakować odrobiny szutru. Bez obaw, odcinek ten nie jest długi i poradzą sobie z nim praktycznie wszystkie typy rowerów (prócz szosówek rzecz jasna). Doprowadzi nas on do Koblova (pl. Koblów), niegdyś wsi na lewym brzegu rzeki Odry, a aktualnie jednej z północnych części dzielnicy Slezská Ostrava. Po raz kolejny przekraczamy Odrę i zaraz za mostem skręcamy w lewo. Od tego momentu do samego centrum Ostrawy pojedziemy świetnej jakości asfaltem (z racji jego jakości – należy uważać na rolkarzy!).
Jedziemy teraz wzdłuż rzeki Ostravicy – oddzielającej morawską część Ostrawy na jej lewym brzegu, od części śląskiej na brzegu prawym. Naszą uwagę zawróci zapewne jeden z wielu zakładów przemysłowych – imponująca Koksownia Svoboda. Zaraz za nią znajduje się wysoka na 272 metry Přívozská halda.
Ostrawa na rowerze
Przy moście na ulicy Muglinovskiej mamy dwie opcje do wyboru – jadąc prostu, dojedziemy najkrótszą drogą do Zamku w Śląskiej Ostrawie. Jednocześnie będziemy mogli cieszyć oczy widokiem w kierunku centrum Morawskiej Ostrawy – zobaczymy między innymi Vyhlídková věž Nové radnice, czyli wieżę widokową Nowego Ratusza w Ostrawie.
Jeśli jednak nie planujecie odwiedzić zamku, polecam przejechanie przez most na morawską stronę, gdzie od razu wjeżdżamy do Parku Komeńskiego (Komenského sady). Jest to jeden z największych parków miejskich w Republice Czeskiej – zadbany i idealnie nadający się do spacerów, jazdy na rolkach czy innej rekreacji. Nie jest więc zaskoczeniem, że jest popularnym miejscem spotkań mieszkańców Ostrawy. Na jego środku znajduje się okazały plac z Pomnikiem Armii Czerwonej (Památník Rudé armády) oraz prochami 668 poległych żołnierzy radzieckich i czeskich, walczących o wyzwolenie Ostrawy w 1945 roku.
Zaraz za parkiem znajdziemy jeden z najbardziej charakterystycznych budynków w mieście – Nové Radnice, czyli nowy ratusz miejski. Mimo wyglądu mogącego kojarzyć się z architekturą specyficzną dla okresu słusznie minionego – powstał on w XX-leciu międzywojennym, w latach 1925-1930. Zastąpił Stary Ratusz znajdujący się na historycznym rynku morawskiej Ostrawy – Placu Masaryka. Aktualnie w budynku Starego Ratusza znajduje się Muzeum Ostrawskie. Dla turystów udostępniono wieżę widokową z pięknym widokiem na całe miasto oraz okoliczne szczyty Beskidu Śląsko-Morawskiego. Wstęp kosztuje 60 Kč, ale jeśli nie posiadacie koron – możecie zapłacić również w złotówkach.
Po kilkunastu kilometrach należy nam się odrobina odpoczynku. Wcześniej wspomniany Plac Masaryka będzie doskonałym miejscem, aby zatrzymać się w jednej z licznych kawiarenek. Jeśli jednak macie ochotę na solidniejszy posiłek i kufelek zimnego piwa – polecam Pivnice u Rady, na ulicy Poštovní. Możecie skosztować tam typowej czeskiej kuchni, piwa w tradycyjnym grubym szkle, a wszystko to w typowym klimacie czeskiej gospody. Na mały głód warto spróbować jakże charakterystycznych przekąsek do piwa – nakládaný hermelín (marynowany serek camembert) czy utopence (marynowana kiełbaski). Na drinka, czy też inne napoje alkoholowe warto skierować swoje kroki na ulicę Stodolní. Po latach w końcu udało mi się zobaczyć, na czym wzorowali się pomysłodawcy słynnego (przynajmniej na Śląsku) katowickiego deptaka – ulicy Mariackiej. Mam świadomość, że tego typu miejsca ożywają dopiero wieczorem, ale jestem pewien, że o tej samej porze, kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Katowicach, nieślubne dziecko ulicy Stodolní zdecydowanie bardziej tętniło życiem.
O samej Ostrawie można by pisać długo. Miasto, które na pierwszy rzut oka nie przyciąga niczym szczególnym. Gdy myślimy o miejscach wartych odwiedzenia u naszych południowych sąsiadów – Ostrava nigdy nie będzie w czołówce polecanych celów podróży. Ja jednak czułem się tam bardzo dobrze, a ilość propozycji, które oferuje dla swoich gości, jest wbrew pozorom całkiem duża. Na szczególną uwagę zasługują poprzemysłowe kompleksy dostępne do zwiedzania – Dolní Vítkovice, czy też Landek Park, którzy jest największym muzeum górnictwa w Republice Czeskiej. Znajdzie się też coś dla maluchów i miłośników modelarstwa – Świat Miniatur „Miniuni”. O tym, co polecam zobaczyć w Ostrawie, napiszę jednak w osobnym tekście.
Dla kogo?
Opisana trasa w jedną stronę ma długość około 16 kilometrów i nawet początkującym amatorom dwóch kółek nie powinna zająć więcej niż 1-1,5 godziny. Nie warto jednak przesadnie się śpieszyć – okolica jest bardzo urokliwa i warto dać jej troszkę więcej czasu. Myślę, że jest to świetny pomysł na jednodniową wycieczkę. Jeśli dorzucimy jeszcze kilka kilometrów po samym okolicach centrum, to wyjdzie nam całkiem przyjemny dystans 40 kilometrów. A to razem z przerwami na jedzenie i wejściem do niektórych atrakcji turystycznych daje nam ładne kilka godzin, których gwarantuję – nie będziecie żałować! Jeśli jednak macie ochotę zatrzymać się w Ostrawie na dłużej, w samym serwisie Booking.com znajduje się ponad 100 obiektów, także raczej nie powinno być problemu ze znalezieniem noclegu.
A teraz życzę wszystkim bezpiecznych wycieczek rowerowych i na koniec dodaję jeszcze kilka zdjęć z mojej wycieczki!
Więcej zdjęć
Hmm… my niedawno postanowiliśmy skorzystać z katowickiego roweru miejskiego i… po raz kolejny rozczarowanie. Począwszy od problemów związanych z dostępnością rowerów, przez ich stan techniczny, a kończąc na fatalnym stanie oznakowania ścieżek rowerowych (dokładniej to raczej ich braku) oraz ich nawierzchni. Jednym słowem: DRAMAT! A miała być miła i przyjemna wycieczka na Nikiszowiec… Na szczęście sam Nikisz nie rozczarował, a deser w Cafe Byfyj pierwsza klasa! 😉
Ja od prawie miesiąca praktycznie codziennie korzystam z roweru miejskiego w Katowicach (wracam codziennie z pracy – koło 7 km). Chciałbym niestety napisać, że mam inne zdanie na ten temat, ale niestety – wszystko co piszesz to prawda. Mimo, że stacje ruszyły pod koniec kwietnia, stan techniczny rowerów jest dramatyczny (codziennie zgłaszam jakieś uszkodzone). Z jednej strony ludzie nie szanują, z drugiej – już na samym starcie niektóre rowery były w kiepskim stanie. Dostępność to też problem, np. w Parku Kościuszki notorycznie brakuje rowerów (zawsze jak tam przejeżdżam to stoją 3 zapięte na zamek). Do tego dodałbym jeszcze problemy techniczne z oddawaniem rowerów (z wypożyczaniem również) oraz fatalną infolinię (jakieś 20 minut wisiałem na słuchawce zanim zgłosił się konsultant), brak stacji w wielu moim zdaniem potrzebnych miejscach (na Brynowie na przykład nie ma ani jednej, w okolicach kina Kosmos też nie itd.). Pocieszam się tym, że stacji przybywa (w okolicach czerwca będzie sporo nowych – sponsorskich) i powoli da się z tego korzystać, choć nadal wymaga to czasem stalowych nerwów.
Kwestia infrastruktury rowerowej w Katowicach to zupełnie inna sprawa i szkoda sobie języka strzępić. Nikt kto jeździ na rowerze w celach innych niż rekreacyjne, raczej tego nie projektował. Może kiedyś będzie lepiej – oby! My akurat mieliśmy całkiem fajną wycieczkę na Nikisz, choć trasa rowerowa prowadząca nie do końca przystosowanym lasem to raczej niemiłe zaskoczenie 😉
Pingback: Wiślana Trasa Rowerowa – Oświęcim – Kraków | Małopolska | Na rowerze
Czy opisana trasa jest bezpieczna dla dzieci ? Chodzi mi o to czy prowadzi cały czas ścierzkami rowerowymi. Dzieci małe, które nie nadają się do ruchu przy samochodach.
W przeważającej części ścieżka jest oddzielona od ruchu samochodowego, są jednak miejsca w których możemy przecinać drogę (na przykład na ulicy Koblovskiej nad Odrą – tam jednak możemy jechać chodnikiem). W samej Ostravie, też należy uważać bo raczej jedziemy w ruchu miejskim (który jak na tak duże miasto jest zadziwiająco mały).
Myślę, że jest w sumie całkiem bezpiecznie 🙂
Pingback: Żelazny Szlak Rowerowy | Karwina | Czechy na rowerze | 80dni.pl
Pingback: Jarmarki Świąteczne – podsumowanie 2018 | 80dni.pl
Pingback: Blogowe podsumowanie roku 2018 | 80dni.pl
Dzięki za pomysł z tymi ścieżkami rowerowymi w okolicach Ostravy.
Mieszkam w Rybniku więc mam rzut kamieniem.
Byłem dwa razy, raz rodzinnie, a raz z kumplami:
Zdjęcia:
https://photos.app.goo.gl/MjFkmT2esHZMmUqG9
Trasa:
https://www.gpsies.com/map.do?fileId=jrewnrikfunhvjol
Pozdrawiam
Pingback: Podsumowanie roku 2019. Najczęściej czytane wpisy na blogu.
Pingback: Z Ostrawy do Frydka-Mistka na rowerze | Czechy na rowerze | 80dni.pl
Takie boksy na rowery są np w Rybniku , za darmo i bez ograniczeń czasowych. Trzeba mieć tylko swoją kłódkę do roweru
Słyszałem, że bywają problemy z tym, iż ludzie traktują je jako schowki na różne rzeczy, a nie na rowery. Prawda to?